Noworodek tonie w Rotterdamie

Jesienna pogoda potrafi nie tylko płatać figle. Jak pokazują piątkowe wydarzenia, może ona okazać się również potencjalnie zabójcza. Wystarczył bowiem jeden silny podmuch, by ojciec musiał walczyć o życie swojego dziecka.

Jesienny spacer

W piątkowe popołudnie, korzystając jeszcze z miarę dobrej pogody, Holender postanowił pójść ze swoim dzieckiem na spacer. Brzdąc leżący grzecznie w wózku ubrany w kilka warstw ubranek był doskonale chroniony przed podmuchami jesiennego wiatru. Nie istniały więc żadne powody do obaw, by malec mógł się przeziębić. Dumny tato mógł więc po prostu cieszyć się spacerem.

Trasa spaceru przebiegała wzdłuż Westerkade w Scheepvaartkwartier, w Rotterdamie. Droga ta pozwala cieszyć się nie tylko szerokim deptakiem, ale i mniejszym ruchem samochodów w okolicy. Przy Nieuwe Maas znajduje się zaś wiele ławek i punków, z których można podziwiać co się dzieje na kanale i w portowych przystaniach.

 

Chwila nieuwagi

Piątkowy spacer zakończył się jednak tragicznie. Wystarczyła chwila nieuwagi, by doszło do tragedii. Ojciec dziecka nie zrobił nic złego, nie odszedł nawet zbyt daleko od wózka. Przystanął jedynie na chwilę (policja nie podaje celu tego działania) i puścił ręce z wózka, nie zaciągając przy tym hamulca.

To wystarczyło. Nagły podmuch wiatru sprawił, że wózek pomknął przed siebie w stronę nabrzeża. Sekundy później pojazd razem z niemowlakiem były już w zimnych wodach kanału.

Ojciec nie stracił jednak zimnej krwi. Nie wpadł w panikę. Gdy nie udało mu się dogonić wózka, niewiele myśląc, wskoczył za nim do wody.

 

Pogotowie

Widzący to zdarzenie świadkowie natychmiast zadzwonili na 112. Dyżurny poinformowany, że do kanału wpadło najprawdopodobniej niemowlę lub inne bardzo małe dziecko, natychmiast wysłał w rejon Westerkade ratowników i zespół nurków. Liczyła się bowiem każda sekunda. Malec mógł bowiem nie tylko doznać hipotermii, ale również utonąć.

 

Akcja ratunkowa

Gdy na miejscu pojawiły się pierwsze karetki, okazało się, że jest już po wszystkim. Na deptaku oprócz gapiów stał przemoczony ojciec, z otulonym we wszystko co się dało dzieckiem. Mężczyzna umiał doskonale pływać i sam wydostał z wody swoją pociechę. Przemoknięty, ale szczęśliwy miał ją na rękach.

Malec ze względów bezpieczeństwa został razem z ojcem zabrany do szpitala na rutynowe badania. Wszystko skończyło się jednak happy endem.