Nowa metoda wyłudzania świadczeń przez Polaków w Holandii

Holendrzy jednym z najbogatszych narodów świata

Na łamach naszej strony już wielokrotnie pisaliśmy o tym, iż pracownicy z Europy Wschodniej często starają się wyłudzić od UWV nienależące się im świadczenia. Najczęściej sprawa ta dotyczyła zasiłku dla bezrobotnych. Najnowsze wiadomości z Holandii wskazują jednak, że pomysłowi Polacy, Rumuni i Bułgarzy znaleźli nową metodę na „łatwą kasę”.

Stara metoda

Od wielu lat holenderski system walczy z nieuczciwie pobieranymi świadczeniami dla bezrobotnych. Zasiłek w euro w przeliczeniu na złotówki w Polsce stanowi już dość przyzwoitą kwotę. Jeśli zaś porównać go z dochodami w Rumunii czy Bułgarii okaże się, że suma ta pozwoli na godne życie. Przewyższa bowiem wysokość niejednej wypłaty w biedniejszych krajach wspólnoty europejskiej. Ponadto część ludzi decyduje się dodatkowo pracować na czarno w ojczyźnie, jeszcze bardziej zwiększając swoje dochody.

Wszystko to powoduje, iż od wielu lat w Niderlandach niektórzy ludzie wręcz wyspecjalizowali się w załatwianiu zasiłków dla bezrobotnych. Ludzie Ci przyjeżdżali do pracy w królestwie tulipanów. Gdy zaś tylko uzyskiwali prawo do zasiłku zwalniali się lub robili wszystko, by ich zwolniono. W ten sposób uzyskiwali status bezrobotnego. Następnie meldowali się pod jednym z adresów słupów w Holandii i składali wniosek o zasiłek. Gdy formalności zostały dopełnione, wracali do siebie i inkasowali wypłaty świadczeń w euro. W Holandii zostawał zaś ktoś, kto odpowiadał na korespondencje urzędu pracy i co jakiś czas dokonywał drobnych zakupów kartą bezrobotnego, tak by urealnić jego pobyt w Niderlandach.

 

Coraz większe ryzyko

Z procederem tym od kilku lat stara się walczyć UWV. Służby sprawdzają miejsca zameldowania, starając się wyłapać mieszkania, w których dziwnym trafem mieszka nagle wiele osób. Ponadto urzędnicy coraz częściej współpracują z urzędami pracy z Europy Wschodniej tak, by mieć większą kontrolę nad bezrobotnym. Również politycy rozważają zmiany w prawie tak, by ukrócić ten proceder. Wszystko to prowadzi do sytuacji, w której coraz więcej osób „wpada” w objęcia sprawiedliwości narażając się na kary więzienia i zwrot nielegalnie pobranych świadczeń.

 

Nowy pomysł

Jak to się mówi potrzeba matką wynalazków. Ludzie chcący oszukać i wyłudzić pieniądze z systemu holenderskiej opieki społecznej wcale się nie poddali. Zmienili tylko sposoby. Najnowsze wiadomości z Holandii pokazują, iż teraz „na topie” są wyłudzenia związane z zasiłkiem chorobowym.

Według danych opublikowanych przez UWV 1600 Polaków, 150 Rumunów i 30 Bułgarów otrzymało niderlandzkie zasiłki chorobowe będąc poza Holandią. Zdaniem urzędników, którzy opierają się na wiadomościach od pośredników i firm zatrudniających obcokrajowców, wiele z nich przyznanych zostało z naruszeniem prawa.

 

Powrót do ojczyzny

Jak działa cały mechanizm? Przykładowo, nasz rodak pracuje w jednej z holenderskich szklarni. W pewnym momencie podczas trwania etatu człowiek taki wyjeżdża na weekend do ojczyzny. Nie ma w tym nic złego. W dniu, w którym jednak ma wrócić do pracy, zamiast pracownika pojawia się wiadomość o chorobie. Z Polski przysłane zostało L4 wystawione przez lekarza i mówiące, że chory jest niezdolny do pracy. Owszem, każdemu może zdarzyć się, zachorować. Zwłaszcza teraz gdy mamy sezon grypowy i epidemię koronawirusa. Holendrzy nie mają raczej pretensji związanych z 3-5-dniowymi absencjami. Problemy pojawiają się, gdy zwolnienie oscyluje w tygodniach, a nawet miesiącach.

 

Depresja

Doskonałym przykładem takiego działania są informacje przekazane przez jednego ze szklarniowych potentatów zatrudniających prawie 2000 pracowników tymczasowych w Holandii. Mężczyzna otrzymał pewnego dnia wiadomość, iż jeden z zatrudnionych ma depresję. Jest na zwolnieniu lekarskim i nie może wrócić do pracy. Sprawa ta bardzo zainteresowała pracodawcę. Postanowił więc porozmawiać ze współpracownikami chorego. Wszyscy ci zgodnie twierdzili, że osoba ta była miła, wesoła i pogodna. Skąd więc depresja? Trudno powiedzieć, tym bardziej iż działalność w mediach społecznościowych chorego nie wskazywała na to, iż osoba ta cierpi na tę przypadłość. Również kontakty w Polsce potwierdziły, że pracownik jest zdrowy i czuje się dobrze. Wszystko więc jest najprawdopodobniej formą wyłudzenia zasiłku.

 

Dobry biznes

Gdyby pracownik pozostawał w Holandii, mógłby się spodziewać kontroli z UWV. Opuszczając jednak teren Niderlandów szansa na taką formę nadzoru jest praktycznie zerowa. Holenderscy urzędnicy musieliby bowiem wybrać się do Polski i odszukać pracownika. To jednak na chwilę obecną nie jest możliwe. Polskie prawo zabrania takiej ingerencji UWV w naszym kraju. Również wschodnioeuropejskie odpowiedniki, takie jak np. polski ZUS nie są zbyt chętne do pomocy. Wszystko dlatego, że to nie oni płacą za „chorego”. W efekcie, chociaż kontrole się zdążają, są to raczej wyjątki niż reguły.

Cała gra jest przy tym warta świeczki. Zasiłek chorobowy z UWV jest w wysokości od 70 do 90 procent ostatniej pensji. Jeśli zaś porówna się to z minimalną pensją w Polsce, to za bycie na L4 można naprawdę godnie żyć. Oprócz tego wielu ludzi zaczyna w kraju ojczystym pracę na czarno, by dodatkowo podreperować swój budżet.

 

Prywatne firmy?

W zaistniałej sytuacji Holendrzy coraz bardziej zastanawiają się nad wprowadzeniem zasad znanych w Polsce. Od pewnego czasu naszych rodaków przebywających na L4 mogą kontrolować nie tylko pracownicy ZUS, ale również prywatne firmy. Ludzie ci monitorują działania chorych w mediach społecznościowych, prowadzą również wywiad środowiskowy w okolicy miejsca zamieszkania chorego. To pozwala wyłapać sytuacje, gdy chory z zapaleniem płuc nagle remontuje dom lub wyjeżdża na wakacje. Działania tego typu, to jednak tylko wyrywkowe przypadki. Co roku w Polsce odnotowywanych jest około 20 milionów L4, z tego sprawdzanych jest zaledwie 500 000 zgłoszeń budzących wątpliwości ZUS’u. Niemniej jednak kontrole w przypadku podejrzeń potwierdzają wątpliwości aż w 30% przypadków.

 

W zaistniałej sytuacji prywatni kontrolerzy z krajów ojczystych pracowników byliby więc dobrym rozwiązaniem. By jednak system ten działał w praktyce, niezbędne są zmiany w prawie. To zaś kwestia miesięcy, a może nawet lat. Dlatego też, chociaż UWV alarmuje o nowej formie oszustwa, na chwilę obecną nie jest ona jeszcze tak „gorąca”, jak wspomniane na początku zasiłki dla bezrobotnych. "Chorych" jest po prostu znacznie mniej, a spora część z nich wraca do pracy po tygodniu, dwóch pobytu w Polsce.

Swoje robi również to, iż UWV już obecnie dysponuje pewnymi mechanizmami pozwalającymi odrzucić wniosek o zasiłek chorobowy. Dzieje się tak najczęściej ze względów formalnych, gdy UWV nie może znaleźć wnioskodawcy. W takiej sytuacji wnioskodawca pozostaje bez świadczenia. Sytuacja taka dotyka 17 procent wniosków z Holandii, 40 procent wniosków z Polski, z Bułgarii 48 procent, a z Rumunii 49 procent.

Jeśli jednak w najbliższym czasie ilość podejrzeń o wyłudzenie świadczeń chorobowych się zwiększy, UVW będzie chciało poprosić o pomoc niższą izbę holenderskie parlamentu, by ta wprowadziła prawne regulacje tej kwestii, np. obowiązkowe badania poprzez holenderskiego lekarza przy L4 dłuższym niż określony czas.