Nie wrócił z morza

To już kolejna ofiara wiosennego Morza Północnego w ostatnim czasie. Wszystko wskazuje, że holenderski marynarz już nigdy nie wróci do domu.


Holenderski Transport

Holandia jest krajem wydartym morzu. Pełno w niej rzek, kanałów czy głębokich zatok. Nic więc dziwnego, że ogromna część transportu w Niderlandach, ma miejsce nie koleją czy ciężarówkami, a wodą. W wielu miastach można spotkać porty handlowe, do których przybijają nie tylko statki pełnomorskie, ale i barki. Te ostatnie jednostki transportują różnorodny ładunek. Można spotkać statki przewożące duże konstrukcje stalowe, elementy dźwigów, mostów czy wiatraków. Niektóre załadowane są samochodami, kontenerami, a innym razem śmieciami, węglem czy piaskiem. Wszystko dlatego, że transport wodny jest tani i niezwykle efektywny, gdy chodzi o przewóz materiałów wielkogabarytowych. Zwykle jest też również dużo bezpieczniejszy niż samochodowy, niestety jednak i w nim również przydarzają się tragiczne wypadki.

Barka tonie z niewyjaśnionych przyczyn w drodze z Hansweert do Vlissingen

S.O.S

W weekend, 9 marca, holenderska straż przybrzeżna odebrała sygnał ratunkowy od jednej z barek. Jednostka ta szybko nabierała wody i szła na dno. Do akcji zostały wysłane jednostki ratownicze. Gdy jednak te dotarły na miejsce, uszkodzony statek zniknął już pod powierzchnią wody. Ratownikom udało się podjąć na pokład jednego rozbitka, który zziębnięty trafił na obserwacje do szpitala. Gdy wydawało się, że cała sytuacja zakończyła się happy endem, na jaw wyszło, iż na zatopionej jednostce pracował jeszcze jeden członek załogi. Na miejsce zostały więc wysłane dodatkowe siły, mające na celu znalezienie rozbitka.

Poszukiwania

Na miejsce oprócz większych jednostek straży przybrzeżnej wysłane zostały specjalne motorówki ratunkowe oraz helikopter z kamerą termowizyjną, z Royal Dutch Rescue Company. Ratownicy sprawdzali obszar w promieniu kilometrów wokół miejsca zatopionej jednostki. Niestety bez większych rezultatów. Wraz z nastaniem ciemności akcja na powierzchni została wstrzymana. Kolejna faza poszukiwań miała miejsce w nocy z soboty na niedzielę. Z racji trudnych warunków pogodowych, ratownikom dopiero po godzinie 22 w sobotę, udało się zejść do wraku. Celem tej niebezpiecznej akcji było sprawdzenie, czy poszukiwany mężczyzna nie został na zatopionej jednostce. Istniała bowiem szansa, że mógł on przeżyć w tak zwanej bańce powietrznej, która powstaje na skutek niemożności ucieczki gazu z zalanego pomieszczenia. Jednak i te poszukiwania nie przyniosły rezultatów.

Wraz ze świtem działania ratownicze zostały wznowione. Niemniej, około południa, rzecznik Rijkswaterstaat poinformował o zakończeniu akcji ratunkowej. Ze względu na bardzo trudne warunki, w tym niską temperaturę wody, szanse, że poszukiwany nadal żyje, są bliskie zeru, a poszukiwany najprawdopodobniej utonął. Prowadzone będą jednak dalej rutynowe poszukiwania na tym obszarze.

Zakrojone na szeroką skalę poszukiwania rozbitka nie przynoszą rezultatów

Nie ma obaw o środowisko

Zatopiona barka nie stanowi dużego zagrożenia dla żeglugi ani dla środowiska naturalnego. Wrak znajduje się na dużej głębokości. Nie ma więc obaw, że inne jednostki zahaczą o niego i uszkodzą poszycie. Ponadto statek transportował z Hansweert do Vlissingen, zwykły piasek, który jest całkowicie bezpieczny. Zawarta zaś w zbiornikach ropa jest szczelnie zamknięta i służby nie informują o żadnych wyciekach. Podczas trwania akcji ratunkowej ruch statków w danym rejonie został wstrzymany.

Dochodzenie i pamiątki

Nie wiadomo czemu jednostka poszła na dno. Rozpoczęte dochodzenie nie przyniosło jak na razie żadnych rezultatów.

Jak bywa w przypadku wielu takich tragedii, wiele przedmiotów z zatopionej jednostki wyrzucanych jest przez fale na brzeg. Policja prosi znalazców, by przynosiły je na najbliższy posterunek policji. Część z nich może bowiem pomóc w rozwikłaniu zatonięcia jednostki. Inne, zwłaszcza przedmioty prywatne, mogą stanowić ostatnią pamiątkę dla rodziny po tym, który już nigdy nie wróci z morza.