Nie chuchniesz, nie pojedziesz czyli stare-nowe pomysły
Rząd w Hadze rozważa powrót do starych, sprawdzonych przepisów, dotyczących montowania blokady antyalkoholowej w samochodach osobowych. Zdaniem ministra ds. infrastruktury i gospodarki wodnej trzeba podjąć natychmiastowe działania, bo to, co się dzieje obecnie w Niderlandach, pachnie nadciągającą katastrofą.
O jakiej katastrofie mowa? O tej, którą mogą sprawić na drogach Królestwa Niderlandów pijani kierowcy. Z roku na rok bowiem liczba zabranych dokumentów za jazdę na podwójnym gazie rośnie. W 2022 zabrano ich o 34% więcej niż w 2021, co oznaczało, iż „prawko” straciło 43 436 kierowców. Oprócz nich policja złapała jeszcze 8795 kierowców pod wpływem, którzy jeździli mimo utraty uprawnień za jazdę po spożyciu alkoholu. W ubiegłym roku o 74% zwiększyła się również liczba kierowców, którzy odmówili badania alkomatem, licząc na to, iż późniejsze badanie krwi w szpitalu sprawi, że wartości alkoholu będą niższe.
Nikłe sankcje
Co powoduje, iż w Holandii jest coraz więcej osób na podwójnym gazie? Eksperci nie mają złudzeń. Ich zdaniem ludzie godzą się na ryzyko jazdy pod wpływem, ponieważ zakładają, iż szansa na ich złapanie jest znikoma. A kary nie są aż tak drastyczne.
Blokada
Dlatego też politycy chcą zaostrzyć kary i wrócić do sprawdzonych metod. Jedną z nich jest blokada antyalkoholowa w pojazdach. W latach 2011-2015 nakaz jej instalacji mógł zlecić CBR wraz z rozpoczęciem procesu sądowego przeciw kierowcy. Jak działała ta blokada? Był to alkomat sprzężony ze stacyjką. Kierowca nie mógł odpalić silnika, zanim nie dmuchnął. Blokada ta była oczywiście montowana na koszt kierowcy. To zaś oznaczało zwykle wydatek na poziomie 5000 euro.
W 2015 Sąd Najwyższy usunął jednak tę sankcję, wskazując, iż była ona zbyt restrykcyjna.
Powrót sprawdzonych metod?
Widząc więc co się dzieje na drodze, rząd rozważa powrót do tych starych przepisów, wskazując, iż obecnie technologia ta jest tańsza niż 8 lat temu. To jednak nie wszystko. Władza rozważa też powrót policyjnych łapanek. O co w nich chodzi? O to, iż na jednej czy drugiej drodze ustawiało się kilka patroli policji i ich oficerowie testowali każdego przejeżdżającego daną trasą kierowcę. Spowalniało to nieco ruch, ale sprawiało, iż ludzie naprawdę się bali. Nie dało się bowiem tego ominąć, nie dało się uciec. Policja jednak z czasem zarzuciła te działania, wskazując, iż w mediach społecznościowych kierowcy informowali siebie nawzajem, przez co ci, którzy chcieli ominąć takie miejsca, szybko o nich wiedzieli.
Dlatego teraz rząd rozważa z policją nową taktykę. Chodzi o szybkie akcje. Policja rozstawia się gdzieś na 10 minut, sprawdza wszystkich kierowców, a następnie jedzie w inne miejsce.
Dzięki temu szansę na ostrzeżenie innych są znacznie mniejsze.
Czy to zadziała w praktyce? Trudno powiedzieć. Pewne jest jednak to, iż Holandia musi coś zrobić z tym problemem. Utrata prawa jazdy przy tamtejszych liberalnych przepisach oznacza, iż kierowca faktycznie zbyt dużo wypił i stanowi zagrożenie na drodze. Trzeba więc tak zmienić prawo by ludzie bali się siadać pod wpływem alkoholu za kierownicę.
Źródło: AD.nl