Nasz rodak podpalaczem w Oss?
Z filmu Młode Wilki pochodzi pewien znany cytat: „Jak cię złapią na kradzieży za rękę, to mów, że to nie twoja ręka. Nigdy się nie przyznaj”. Słowa te wziął sobie wyraźnie do serca nasz rodak, który z rękami czarnymi od sadzy i cały śmierdzący dymem zaprzeczał, iż miałby cokolwiek robić z ogniem i na pewno nie jest sprawcą nagłego pojawienia się płomieni w trzech lokacjach w Oss.
Na gorącym uczynku?
Naszego rodaka zatrzymano w Oss, gdy stał z zapalniczką w pobliżu stosu suchych liści i gałązek. Mimo tego przyłapania praktycznie na gorącym uczynku, 52-letni Polak do niczego się nie przyznaje. Migrant zaprzecza, iż miałby on chwilę wcześniej wzniecić ogień w trzech innych miejscach w mieście.
Cała sprawa miała miejsce półtora roku temu. Teraz jednak Polak stanął przed sędzią jako podejrzany piroman. Mężczyzna jednak wszystkiemu zaprzecza. Sąd usłyszał więc dwie zupełnie inne historie.
Wersja Policji
Jak wskazuje policja, w kwietniu ubiegłego roku zgłoszono trzy pożary, które pojawiły się w niewielkiej odległości od siebie w pobliżu Willibrordusweg i Docfalaan. Z racji, iż było bardzo sucho, istniało ryzyko, że ogień się rozprzestrzeni, dlatego oprócz strażaków w rejon została wysłana policja. Obawiano się bowiem, iż ogień ten to celowe podpalenia. Podejrzenia funkcjonariuszy szybko się potwierdziły. Oficerowie zatrzymali 52-latka w pobliżu jego domu na Vierwindenlaan, dosłownie rzut kamieniem od miejsc pożarów. Mężczyzna ten stał z zapalniczką przy jednej z kup gałęzi i suchych liści. Wyglądało to tak, jakby człowiek ten chciał ją podpalić. To jednak nie wszystko. Jego ręce były całe poczerniałe, a twarz również umazana była szaro-czarnym kurzem. Wyglądał tak, jakby osmoliły go płomienie. Oprócz tego mężczyzna, który okazał się polskim migrantem, roznosił wokół siebie ostry swąd dymu, tak jakby przez kilka godzin stał przy ognisku.
Oficerowie chcieli go przesłuchać, ale okazało się, iż podejrzany nie mówi po holendersku. W efekcie rozmowę udało się przeprowadzić dopiero kolejnego dnia. Przesłuchanie jednak zbyt dużo nie dało. Polak wskazał tylko, iż dużo wypił i „film mu się urwał”.
Wersja Polaka
Nasz rodak początkowo nic nie pamiętał z racji upojenia alkoholem. Gdy jednak doszło do procesu, zeznał, iż tego dnia odwiedził swojego przyjaciela mieszkającego w parku domków dla pracowników migrujących w Naaldhof. Tam owszem wypili bardzo dużo alkoholu. Tam również miał miejsce grill, dlatego też podejrzany pachniał dymem. Skąd zaś wzięły się czarne ślady na jego ciele? Wszystko dlatego, że praktycznie przez cały dzień pracował w garażu i nie udało mu się domyć ciała. Zapalniczka zaś to nic innego jak niezbędny przyrząd, gdy pali się papierosy.
Proces
W efekcie sąd w Oss ma wyjątkowo trudne zadanie. Część świadków wskazuje, iż widziało człowieka podobnego do podejrzanego w rejonie podpaleń. Nasz rodak jednak sam się przyznał, iż szedł do parku wakacyjnego, mógł być więc przez kogoś zauważony. Czy zaś jest winny, czy nie? Prokuratura uważa, że odpowiada on za trzy podpalenia stosów liści i wywołanie ryzyka dużego pożaru. W efekcie domaga się dla niego kary 180 godzin prac społecznych i kary 5 miesięcy więzienia w zawieszeniu. Obrona chce uniewinnienia, wskazując, że prokuratura nie ma niezbitych dowodów. Nie może nawet udowodnić, iż owe pożary faktycznie wybuchły z racji czyjegoś podpalenia, nie mówiąc już o tym, iż odpowiada za nie 52-latek.
Jak więc podejdzie do tego sąd? Wyrok w tej sprawie za dwa tygodnie.