Naloty na Polaków w Helmond

Holendrzy jednym z najbogatszych narodów świata

Jak powiadomiły wczoraj służby, inspektorat SZW dokonał w poniedziałek kilku nalotów na domy w Helmond. Celem akcji inspekcji pracy było uderzenie w Polaków, którzy niesłusznie otrzymują zasiłki.

Dochodzenie

Holendrzy od dłuższego czasu narzekają na dziury w systemie wypłacania świadczeń dla bezrobotnych. Według UWV, Niderlandy na tego typu działaniach naszych rodaków, tracą co roku setki tysięcy, jeśli nie miliony euro. Dochodzenie w tej sprawie, w rejonie Helmond trwa już od dłuższego czasu. Nikt w ciągu ostatnich czterech lat nie został jeszcze aresztowany, ale policja i prokuratura prowadzą na chwilę obecną kilka postępowań, w których osoby nieuprawnione otrzymywały zasiłki dla bezrobotnych za pośrednictwem specjalnego pośrednika. Służby mają nadzieję, że zdobyte w poniedziałek dowody przyśpieszą sprawę i w końcu Holendrom uda się zlikwidować przynajmniej tę jedną, małą grupę oszustów, naciągaczy.

 

Nalot

W poniedziałek rano policja wraz z inspektorami SZW weszła do dwóch domów w Helmond. Lokacje te zostały wybrane z racji tego, iż służby liczyły, że uda się tam zatrzymać pośrednika. Wszystko dlatego, że podczas kontroli adresowej w UWV okazało się, iż kilkunastu pobierających świadczenia dla bezrobotnych, dziwnym trafem zameldowanych jest w tym samym budynku. Wyglądało to, jak adres zbiorczy, dzięki któremu jednak osoba mogła obsługiwać kilku nielegalnych beneficjentów zasiłków. Gdy mundurowi weszli do budynków, dokonali gruntownego przeszukania. Inspekcja pracy zabezpieczyła znajdującą się w domu gotówkę, dokumenty administracyjne, dyski twarde oraz telefony komórkowe. Wszystko wskazuje więc na to, że był to strzał w dziesiątkę.

 

Policja zraz z inspekcją pracy dokonała nalotów na domy w Helmond. Funkcjonariusze  chcieli złapać pośrednika zajmującego się wyłudzaniem świadczeń dla Polaków.

 

Prosty mechanizm

Mechanizm działania oszustów jest banalnie prosty. Na jednym adresie melduje się kilka osób, którym przysługują zasiłki. Następnie ludzie ci wracają do kraju. Gospodarz odpowiada na pocztę bezrobotnych, kontaktuje się mailowo z urzędem pracy, czy nawet co jakiś czas robi zakupy na koszt świadczeniobiorcy, tak by aktywnością jego karty potwierdzić to, iż znajduje się on w Holandii. Sam zaś z każdego zasiłku potrąca sobie odpowiednią kwotę. Dzięki temu bezrobotni mogą np. pracować na czarno w Polsce lub żyć z samego zasiłku, który w przeliczeniu na złotówki stanowi nie tak małe pieniądze.

 

Prowadzone przez prokuraturę sprawy tego typu to coś nowego. Wcześniej przez wiele lat proceder ten rozkwitał w Holandii. Korzystali z niego nie tylko Polacy, ale również inne narodowości Europy Wschodniej. Wszystko z powodu wieloletnich zaniedbań UWV. Do których zresztą przyznał się sam fundusz. Jego pracownicy rzadko kiedy sprawdzali powód zwolnienia pracownika oraz to gdzie on się znajduje. Dzięki temu można było nawet samemu się zwolnić, a potem otrzymać jeszcze za to zasiłek.

Niemniej projekt wydłużenia czasu wydawania świadczeń i liczne wewnętrzne kontrole prowadzone od października ubiegłego roku wzmożyły czujność urzędników. Powstały nawet specjalne komórki, które starają się wyłapać przypadki potencjalnego wyłudzania zasiłków. Zgromadzone informacje są potem przekazywane inspekcji pracy i policji, które rozpoczynają działania w terenie, skutkujące nalotami takimi jak ten poniedziałkowy w Helmond.