Największy pożar w historii Królestwa Niderlandów

Najnowsze wiadomości z Holandii dotyczące pożaru w rezerwacie przyrody Deurnese Peel na granicy Brabancji Północnej i Limburgii mówią, iż spłonęła powierzchnia ponad 800 hektarów. Dane te przekazane w czwartek przez samorządowców z gminy Deurne wskazują na to, iż jest to największy pożar w historii Królestwa Niderlandów, jaki kiedykolwiek zarejestrowano.

Dawny rekordzista

Żywioł, który od kilku dni szaleje w parku narodowym zdetronizował w tym niechlubnym rankingu pożogę z 2014 roku. Wtedy to w Hoge Veluwe ogień strawił 527 hektarów holenderskiej przyrody. Wiele wskazuje również na to, iż tegoroczny rekord może być jeszcze wyśrubowany, ponieważ droga do całkowitego opanowania żywiołu jest jeszcze daleka.

Linia frontu

Od poniedziałku strażacy starają się powstrzymać płomienie na tak zwanej „linii zatrzymania”. Swoistej linii frontu, którą ustanowiła straż, by zapobiec rozprzestrzenianiu się płomieni. Strażacy przez pierwsze dni mieli poważne problemy z opanowaniem żywiołu. Na szczęście z pomocą przyszły helikoptery z Królewskich Sił Powietrznych Holandii. Oprócz nich akcję wsparli specjalnie przeszkoleni koledzy z Utrechtu i Twente tworząc między innymi 1,5 km przecinkę. Pierwsze tego typu „fortyfikacje” nie pomogły i w środę ogień przedarł się dalej. Dlatego też kolejne "okopy" tworzyły już wojska inżynieryjne, o czym szerzej pisaliśmy wczoraj. Ponadto służby walczące z ogniem wsparła również policja. Nad lasami latają helikoptery, które zwykle wykorzystywane są do poszukiwania zaginionych. Teraz jednak ich kamery termowizyjne służą odnajdywaniu gorących punktów, które później można, jeśli jest to konieczne, „zbombardować” z powietrza tysiącami litrów wody.

Światełko w tunelu, czy rozpędzony pociąg?

Strażacy jednak mają nadzieję, iż udało im się powstrzymać ogień. Obecnie pożar już się nie rozprzestrzenia. Jest to wiec pierwszy sukces od paru dni. Służby starają się więc utrzymać ten „front” za wszelką cenę, a także zdławić zarzewia ognia wykryte przez policję. Powstrzymanie płomieni nie będzie oznaczać jednak końca akcji. Jednostki przez wiele dni będą musiały monitorować teren. Istnieje bowiem prawdopodobieństwo, iż żar tlący się w spalonych pniach, krzewach, ściółce wznieci kolejny ogień przy silniejszych podmuchach wiatru. Sytuację mogłyby uspokoić długotrwałe, silne opady deszczu. Na te niestety się nie zapowiada.