Nie przybywajcie na lotnisko wcześniej niż trzy godziny przed odlotem
Kilka dni temu pisał do nas nasz czytelnik, mówiąc o tragicznej sytuacji na lotnisku w Eindhoven. Pan Krzysztof wraz z rodziną chciał wrócić lotem z tego holenderskiego miasta do Katowic. Udało się to, ale jak sam przyznał miał przy tym bardzo dużo szczęścia. Mężczyzna po powrocie do Polski apeluje za władzami lotniska, do wszystkich podróżnych nie przybywajcie wcześniej niż na 3 godziny przed planowym odlotem.
Z panem Krzysztofem rozmawiała Julia Barańska
Witamy w Polsce, dobrze być znów w domu?
Tak, zwłaszcza po tym co przeszedłem w Holandii. Naprawdę cieszyłem się, że wylądowałem. Koniec z lotami do i z Holandii. Tak dali mi popalić. Następnym razem pojadę tam samochodem. Wiatraki mają chaos na lotnisku.
Jaki chaos?
Mało brakowało, a samolot poleciałby bez nas. I to nie dlatego że spóźniliśmy się na lotnisko. Byłem punktualnie, nawet trochę wcześniej, około 2,5 godziny przed odlotem. Wszędzie to wystarczyło. Latałem w swoim życiu z Dortmundu, nawet z New York kiedyś i zawsze było ok. Nigdy nie widziałem czegoś takiego jak w Eindhoven.
A co tam się stało?
Chodzi o ludzi, ci byli wszędzie. Przyjeżdżając na lotnisko, widziałem, że będziemy mieli poważny problem. Miałem przy sobie tylko bagaż podręczny, odprawiłem się również przez internet. Na lotnisku zostało więc mi tylko przejść przez bramki bezpieczeństwa i tu był problem.
Jaki problem?
Kolejka! Ludzie stali mniej więcej czwórkami w kolejce, która ciągnęła się przez całe lotnisko. Żeby tylko lotnisko. Ludzie, w tym i ja z rodziną, musieliśmy stać na dworze. Dobrze, że pogoda była w miarę przyjemna. Nie wyobrażam sobie, jakby to wyglądało, gdyby było zimno czy padało. Postawiono tam namioty, by ludzie nie stali w słońcu, ale to za mało, by ochronić przed zimnem.
Jak długa była ta kolejka?
Trudno mi powiedzieć. Generalnie przed halą odlotów to było około 100 metrów. W hali był ogólny tłok, bo tam ludzie tłoczyli się też do informacji, ale sznurek szedł do bramek dalej, a potem za taką śmieszną bramą. Może się mylę, ale kolejka miała ponad 300 metrów i poruszała się wyjątkowo wolno.
Wie Pan, co było jej przyczyną?
Tak przyczyny były dwie. O pierwszej wiem, że Państwo już nieraz pisali. Brak personelu. Gdy w końcu dotarłem do bramek, okazało się, iż wszystkie 6 było otwartych. Pracowało tam jednak tylko 12 osób. Pamiętam czasy, przed COVID, jak było ich 18, a czasem nawet 24. Wtedy to szło szybciej. Jeden zajmował się rentgenem, drugi sprawdzał bilet, trzeci stał z ręcznym wykrywaczem metalu, a czwarty kierował ruchem. Teraz wszystko to muszą robić dwie osoby, jest więc dwa razy wolniej, ale to nie było najgorsze.
Z czym był więc największy problem?
Stojąc w tej kolejce ponad trzy godziny, wielokrotnie słyszałem, jak pracownicy lotniska apelowali, by ludzie nie przybywali do terminalu szybciej niż na trzy godziny przed odlotem. "Nasi" jednak oczywiście tego nie słuchali.
Jak to rozumieć?
No lotnisko sobie, a podróżni, w tym Polacy, sobie. Widziałem w kolejce dziewczyny z Polski, które stały przede mną. Okazało się iż mają lot dopiero o 20, więc za pięć godzin, ale one już stały od godziny w kolejce. Czemu? By się nie spóźnić na samolot. Tego typu ludzie powodują sztuczny tłok. Gdyby każdy przychodził o swojej porze, nie byłoby takich problemów. A tak przez ludzi lecących później sami o mało co nie spóźniliśmy się na samolot.
O mało?
Tak, byliśmy tak, jak wskazała linia lotnicza. Niestety przez podróżnych z późniejszych godzin, przez ten cały tłok, odprawę bezpieczeństwa przeszliśmy po planowej godzinie wylotu. Na szczęście cały lot był opóźniony o godzinę. Więc w końcu zdążyliśmy, ale mówię, ostatni raz leciałem. Do momentu, kiedy Holendrzy nie ogarną tej sprawy, więcej nie będę latać. Wole już jechać autem te kilka godzin dłużej, będę spokojniejszy niż tak.
Sztuczny tłok
Rzeczywiście. Kontaktowaliśmy się z lotniskiem. Faktycznie port lotniczy, gdy spodziewano się większego natężenia pasażerów apelował, by nie przybywali wcześniej niż 3 godziny przed odlotem. Czas ten powinien bowiem starczyć do spokojnej odprawy. Niestety w momencie, w którym tak jak wspominał nasz czytelnik, na lotnisku pojawiali się ludzie, których nie powinno być, którzy mieli mieć wylot za 5 czy 6 godzin to kolejka się wydłużała. Ludzie spóźniali się na własne loty, ponieważ służby musiały najpierw obsłużyć tych, którzy byli przed nimi, nie ważne, że mają lot dopiero za 4 godziny.