Mniejsze zło? Los seniorów w Holandii
Mniejsze zło stało się większym złem? Wiele wskazuje na to, że tak. Holendrzy chcieli chronić seniorów przed epidemią. W efekcie ludzie ci mieli pozostawać w swoich domach, z dala od zatłoczonych sklepów czy komunikacji miejskiej. Lekarze wskazują jednak, iż obecnie działania te przynoszą więcej szkody niż pożytku, a staruszkowie narażeni są na większe niebezpieczeństwa niż zakażenie COVID-19.
Nie tak miało być
Jak wskazują holenderscy geriatrzy, doszło do wręcz karykaturalnej sytuacji, w której seniorzy zamknięci w domach są w większym niebezpieczeństwie niż ci, którzy na przekór zaleceniom zaczęli normalnie żyć. Okazuje się bowiem, iż emerytom zamkniętym w czterech ścianach własnych mieszkań dużo częściej grozi niedożywienie, depresja czy urazy związane z wypadkami w domu. Ujawniają się również nieleczone choroby przewlekłe. W efekcie pozostanie, zwykle zaszczepionego już seniora w domu, staje się dużo bardziej niebezpieczne niż powrót do życia.
Coraz gorzej
Jak wskazują lekarze i opiekunowie osób starszych w Holandii ma miejsce pewnego rodzaju błędne koło. W pierwszej fazie epidemii praktycznie nakazano seniorom pozostać w domach z obawy o ich zdrowie. Ludzie ci mieli czekać na szczepionkę, by powrócić do normalnego życia. Rzeczywistość szybko jednak zweryfikowała te plany. Nowe mutacje spowodowały, iż osoby, które już się zaszczepiły, same nie są pewne swojej odporności i wolą dmuchać na zimne. Do takiego podejścia często skłania też staruszków również rodzina, która nie chce, by osobie w podeszłym wieku coś się stało. Ludzie pozostają więc w domu.
Bezpieczny dom?
Problem w tym, iż dom nie jest wcale bezpieczny. Wbrew pozorom seniorzy potrzebują ruchu i kontaktu z innymi prawie tak samo jak młodzież w wielu szkolnych. Wszystko dlatego, iż stary organizm bardzo łatwo się „zaciera”. Osoba, która nagle przestaje się ruszać, zaczyna odczuwać problemy z równowagą, słabną mięśnie i stawy. Gdy przed pandemią 80-latek mógł chodzić na długie spacery, tak po półtora roku pobytu w domu łapie zadyszkę po wejściu na piętro. Sytuację tę widzi rodzina, która jeszcze bardziej zabrania mu wychodzenia, ponieważ jest słaby i wiecznie zmęczony.
Podobnie wygląda sprawa z psychiką. Gdy emeryt nie ma bodźców, nie rozmawia z innymi, nie wchodzi w interakcje, często nasila się skleroza, demencja. Samotność podsyca też stany depresyjne. Te ze zaś przekładają się na ogólną kondycję organizmu i jego kolejne osłabienie. Koło więc się zamyka.
Przerwać pętle
Dlatego też część psychologów i geriatrów uważa, iż Holendrzy powinni znów rozruszać swoich seniorów. Przywrócić ich społeczeństwu. Spróbować, by małymi kroczkami znów zaczęli życie takie jak przed epidemią. Jeśli tak się nie stanie, już niedługo może się okazać, iż to samoizolacja, a nie koronawirus zabierze więcej istnień podczas tej pandemii.