Mieszkańcy czy migranci? Trudny wybór samorządowców
Holenderskie gminy potrzebują pracowników migrujących, by ci napędzali lokalną gospodarkę. Niestety samorządy nie są w stanie zapewnić dobrych warunków lokalowych gastarbeiterom. Za inwestycjami biznesowymi nie idą te związane z zakwaterowaniem lub kwestia ta zrzucana jest całkowicie na agencje pośrednictwa, przez po pracownicy z Polski, Rumunii czy Węgier mieszkają często w warunkach urągających ludzkiej godności.
Konkluzje te, potwierdzające niejako raport Roemera (polityka zajmującego się kwestią migrantów), to efekt ankiety przeprowadzonej wśród czterdziestu gmin, w których pracują tysiące pracowników migrujących. W praktycznie każdej z nich brakuje dobrych, nowych, odpowiednio urządzonych domów dla migrantów. Brakuje zaplecza zarówno w domach jednorodzinnych przystosowanych do takiego zakwaterowania jak i osiedli dla migrantów czy hoteli robotniczych.
Wina gmin
Czemu tak się dzieje? Jak wynika z badania, gminy często podejmują inicjatywę. Proponują projekty mające poprawić los migrantów. Większość z nich kończy się jednak zaraz po ich prezentacji. Wszystko dlatego, iż wiadomość o hotelu robotniczym czy polskim osiedlu jest praktycznie równoznaczna z protestami lokalnych mieszkańców. Ci często są tak negatywnie nastawieni do całej sytuacji, iż nie przyjmują żadnych argumentów i grożą gminie sądem, jeśli ta podejmie jakiekolwiek kroki w stronę zakwaterowania na ich terenie obcokrajowców. W efekcie projekty te są albo odrzucane, albo odkładane na czas bliżej nieokreślony, by nie denerwować holenderskiej społeczności, czyli wyborców.
Najgorzej w Holandii
Doskonałym przykładem tego typu sytuacji jest gmina Westland. Na jej terenie pracuje około szesnastu tysięcy migrantów zarobkowych. Większość z nich zatrudniona jest w przemyśle rolniczym i szklarniowym. Dla tak dużej grupy mieszkańców w ciągu ostatnich czterech lat oddano tylko 886 miejsc noclegowych. Tam jednak miejsca zakwaterowania powstają. W Bodegraven-Reeuwijk, gdzie pracuje 1225 migrantów zarobkowych, między innymi na skutek oporu społeczeństwa, anulowano plany budowy budynków z 900 miejscami zamieszkania. W Tilburgu zaś około 5000 migrantów potrzebuje nowych, lepszych mieszkań, ale w ciągu ostatnich lat cztery największe inwestycje mające je zapewnić wycofano.
Wszędzie bowiem słychać, iż „Nie jesteśmy rasistami. Nie mamy nic przeciw migrantom, ale nie chcemy, by byli oni naszymi sąsiadami”. Jeśli więc gminy nie będą stanowcze, a politycy bardziej niż o dobro migrantów będą dbać o wyniki wyborcze, nic się nie zmieni. Migranci nadal będą musieli mieszkać w często przepełnionych, zawilgoconych starych budynkach, bez nadzieli na porządny lokal.
Interesuje Was sytuacja w innych regionach Holandii? Pełny raport znajdą Państwo na stronach NOS.