Mężczyzna ukradł kran z McDonald‘s

Kolejny przykład, pokazujący czego to ludzie nie ukradną. Tym razem ofiarą nie jest gołębiarz, a znana sieć fast foodów promująca się szyldem z wiekiem „M”, w gminie Stadskanaal.

To był zwyczajny dzień pracy w McDonald's. Jak to często bywa, około godziny 15 znacznie zwiększył się ruch. Wielu Holendrów wracając z pracy, zamiast gotować na szybko coś w domu, przyjechało zjeść burgera, który pokona głód, do czasu wieczornego obiadu. Oni zaś w tym czasie, zdążą spokojnie zrobić zakupy lub dojechać do swoich domów.

W pewnym momencie do obsługi przyszedł dość zdziwiony klient, który z lekkim rozbawieniem zapytał się pracujących sprzedawców, gdzie zgubili kran z męskiej toalety. Pracownik nie zrozumiał początkowo pytania, ale gdy klient zaprowadził go do WC, okazało się, że nie było ono podszyte żadną ironią, czy dozą abstrakcji. Po prostu w łazience nie było kranu. Ktoś musiał go najwidoczniej odkręcić i zabrać. Krótka rozmowa z kierownikiem potwierdziła przypuszczenia pracownika. Kran nie został uszkodzony i wysłany do naprawy. Ktoś z gości go odkręcił i ukradł.

Mężczyzna w McDonald's pobawił się w hydraulika, wykręcił kran z łazienki i wyniósł go z restauracji.

 

Nagrania

Obsługa szybko sprawdziła monitoring. Okazało się, że złodziej zapomniał o tym, iż cała restauracja podglądana jest przez "wielkiego brata". Na nagraniach widoczny jest więc nie tylko sam złodziej hydraulik, ale również czerwony samochód osobowy, którym przyjechał do lokalu o 15:15 i to, że zaparkował na miejscu dla inwalidów.

 

Ostatnia szansa

Pomimo tak mocnych dowodów obsługa nie zgłosiła sprawy na policję. Ujęcie sprawcy, dysponując jego zdjęciem oraz numerami tablic rejestracyjnych pojazdu, nie byłoby problemem dla stróżów prawa. Właściciel restauracji postanowił jednak dać rabusiowi ostatnią szansę. W poście opublikowanym w mediach społecznościowych gospodarze lokalu dają mężczyźnie możliwość zwrócenia „zguby” bez żadnych konsekwencji. Niestety, po ponad 24 godzinach od publikacji tej wiadomości na Facebooku, kran dalej się nie odnalazł. Post stała się jednak hitem w mediach społecznościowych, szybko zbierając setki udostępnień i komentarzy.

 

Władze lokalu nie podają dokładnie, o jaką baterię umywalkową chodzi. Niemniej jeśli jest to standardowy model wyposażony w fotokomórkę, kran taki może być wart co najmniej 150 euro. Jest więc to dość drogi „fant”, który można łatwo sprzedać w internecie. O ile oczywiście wcześniej złodzieja nie ruszy sumienie lub nie zapukają do jego drzwi panowie z napisem „Politie” na kurtkach.