Zwycięstwo Holendra w cieniu decyzji sędziów – Max Verstappen Mistrzem Świata

Czarne chmury nad GP Holandii w Zandvoort

Holandia szaleje. Holandia pójdzie dziś spać pijana ze szczęścia. Max Verstappen, kierowca teamu Red Bull, wygrał wyścig o Grand Prix w Abu Zabi, a tym samym zdobył tytuł Mistrza Świata F1 sezonu 2021. Wyścig ten przejdzie do historii nie tylko dlatego, iż po raz pierwszy w erze hybrydowej udało się pokonać Mercedesa, ale też z racji szeregu niezrozumiałych decyzji sędziów.

Wielu uważa, iż wyścigi Formuły 1 to jedna z najnudniejszych dyscyplin sportowych. Kierowcy po prostu jeżdżą w kółko. Obecny sezon zadaje jednak kłam temu stwierdzeniu. Od pierwszego do ostatniego wyścigu trwała batalia dwóch gigantów - zespołu Mercedesa i Red Bulla. Dość powiedzieć, iż na jeden wyścig przed końcem obaj pretendenci do tytułu Lewis Hamilton i Max Verstappen mieli dokładnie tyle samo punktów. Pomimo jednak remisu potencjalnie do tytułu bliżej było jednak Holendrowi. Ten bowiem miał o jedno zwycięstwo więcej, przez co przy remisie to on byłby na pierwszym miejscu.
Wszystko jednak miało rozegrać się w Abu Zabi.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez FORMULA 1® (@f1)

Problemy od początku

Wyścig o GP Abu Zabi rozpoczął się o godzinie 15. Z pierwszego pola ruszał Holender, z drugiego Brytyjczyk. Ten drugi lepiej wystartował i dzięki temu wyszedł na prowadzenie. Szybko jednak Max wyprowadził kontrę i pojawił się problem. Ostry wyjazd Holendra sprawił, iż Anglik znalazł się poza torem, ratując się przed kolizją. Wyjazd poza obrys toru pozwolił jednak umknąć przed samochodem Red Bulla. Rozpoczęła się więc dyskusja o tym czy było to działanie zgodne z przepisami, czy nie. Zwykle podjęcie decyzji zajmuje sędziom nawet kilka obrażeń. W tym wypadku trwało to jednak kilkanaście sekund. Sędziowie stwierdzili, iż wszystko było dobrze i Mercedes nie musi oddawać pozycji.

 

Safety Car

Wiedząc, o jaką stawkę walczą zawodnicy, nie dochodziło między nimi do innych znacznych ataków. W pewnym momencie Hamilton odjechał Max’owi na prawie 10 sekund. Wydawało się więc, iż wyścig zakończy się zwycięstwem Mercedesa, który w ten sposób zgarnąłby nie tylko zwycięstwo w klasyfikacji konstruktorów, ale i tytuł Mistrza Świata. Na 5 okrążeń przed końcem miał jednak miejsce koszmar. Swój bolid rozbił Nicholas Latifi. Doszło do tego w takim miejscu toru, iż niezbędny był wyjazd samochodu bezpieczeństwa.  To zaś oznaczało, iż wszystkie bolidy zbliżyły się do siebie. Zbiły się w jedną grupę.

Ostatnia nadzieja Brytyjczyka

Sytuacja zmieniła się więc o 180 stopni. Verstappen, mimo iż był drugi, dysponował świeższymi oponami. W bezpośredniej walce wystarczyłoby więc dodać gazu. Dużo lepsza przyczepność sprawiłaby, iż wyprzedzenie Mercedesa byłoby dziecinnie proste. Aby to się jednak stało safety car musiałby zjechać, a zdublowani kierowcy pomiędzy Hamiltonem a Verstamppenem musieli się oddublować.

 

Kontrowersje

Sędziowie zwlekali jednak z decyzją, okrążenia mijały, przybliżając korowód do mety. Sędziowie również nie decydowali się na możliwość oddublowania, która powinna poprzedzić zjazd samochodu bezpieczeństwa. Wyglądało więc na to, iż tytuł zdobędzie Brytyjczyk dojeżdżający za autem Bert’a Mailander’a (kierowca samochodu bezpieczeństwa). Na jedno okrążenie przed końcem doszło jednak do niespodziewanej zmiany zdania. Sędziowie zdecydowali się wznowić wyścig.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez FORMULA 1® (@f1)

Cały sezon w 5 kilometrach

W efekcie walka o Mistrzostwo Świata miała rozegrać się na ostatnim okrążeniu. Cały sezon skumulował się pętli toru mającej zaledwie 5 kilometrów długości. W tym momencie było już pewne, iż Holender zostanie zwycięzcą. Nowe opony w Red Bullu nie dały szans Hamiltonowi, który był w stanie odpierać ataki Holendra tylko przez kilka sekund. Po 3 zakrętach było już po wszystkim. Max wyprzedził Hamiltona, dotarł pierwszy na metę i zdobył tytuł. To pierwszy holenderski Mistrz Świata Królowej Sportów Motorowych. Hamilton miał na swoim koncie już 7 takich tytułów.

 

Ciężki poniedziałek

Wszystko to sprawia, iż jutrzejszy poranek może być wyjątkowo ciężki dla dziesiątek tysięcy Holendrów. Będzie to bowiem szalona noc w Niderlandach. W kraju panuje swoista Max’omania, którą można porównać do Małyszomanii za czasów naszego mistrza skoków narciarskich. Szampan albo i coś mocniejszego poleje się więc w wielu domach. Świętowania nie będzie końca. Szkoda tylko, iż ludzie nie mogą cieszyć się razem w barach i pubach z racji na obostrzenia koronowe. Holendrom w zabawie nie przeszkodzi nawet odwołanie do sędziów złożone przez Mercedesa.

 

rozliczenie podatku z Holandii