Maseczkowa mafia w Europie

afera maseczkowa

Jak podały europejskie organy ścigania, na terenie Unii działał gang, swoista maseczkowa mafia. Grupa ta sprzedawała przez internet sprzęt ochronny przeciwko COVID-19, w tym maseczki, rękawiczki, kitle.  „Przedsiębiorcy” inkasowali wpłaty, ale nigdy nie wysyłali towaru do klientów. Sprawę tę badała również holenderska policja, która w poszukiwaniu przestępców dokonała nalotów na kilka lokacji w Holandii.

Przebranżowienie się

Rozbity przez Europol gang przed epidemią zajmował się sprzedażą europalet, które też nie docierały do konsumentów. W momencie jednak gdy do Europy dotarł koronawirus, przestępcy postanowili się przebranżowić. Widząc ogromny popyt i małą podaż na środki ochrony bezpośredniej, zdecydowali się zacząć sprzedawać maseczki, rękawiczki czy kombinezony ochronne, czyli produkty, których praktycznie z dnia na dzień zabrakło w Europie. Wystarczy sobie zresztą przypomnieć, gdy pojawił się wirus w Polsce, jak trudno było o maseczki i jak ich najprostsze jednorazowe warianty potrafiły osiągać ceny nawet kilkunastu złotych za sztukę.

Fikcyjne hurtownie

Jak jednak wejść w ten biznes samemu nie posiadając magazynów pełnych maseczek i rękawiczek? Bardzo prosto. Tych magazynów zresztą i tak nigdy nie miało być. Zamiast bowiem inwestować, ściągać maseczki z Chin i podrabiać certyfikaty, przestępcy postanowili podrobić strony internetowe. W efekcie, w wielu krajach starego kontynentu, nagle pojawiły się hurtownie środków ochrony bezpośredniej oferujące tak pożądane wtedy towary. Niektóre z nich podszywały się pod istniejące już sklepy, inne tworzone były i reklamowane jako nowa jakość. Nie miało to zresztą większego znaczenia. Popyt był na tyle duży, iż kupujący, ciesząc się z dostępności, nie zadawali pytań.

Pieniądze spływają

Zamówienia, a wraz z nimi pieniądze spływały z całej Europy. Nikt jednak maseczek nie wysyłał. W końcu pokrzywdzeni kontrahenci zaczęli zgłaszać się na policję. Spraw z poszczególnych państw było tyle, iż w sprawę włączył się Europol i Eurojust, które nadzorowały działania poszczególnych policji krajowych.

Milion euro

To właśnie w toku działań regionalnych holenderska policja dokonała nalotów na oddziały rzekomej hurtowni w Holandii. Nie udało się tam nikogo zatrzymać. Nieoficjalnie wiadomo również, iż na miejscu nie zastano nic, co by świadczyło, iż takowa firma kiedykolwiek tam działała.
Nieco więcej szczęścia mieli policjanci z Rumunii. To oni rozbili gang, który miał stać za całym tym procederem. Oprócz nich w szajce mieli znaleźć się również Afrykańczycy mieszkający w innych państwach Unii i zarządzający lokalnymi witrynami. W sumie gang miał oszukać klientów na około milion euro.