Martwy przepis, czyli rok po zakazie zasłaniania twarzy

Czy w Królestwie Niderlandów prawo może pozostać tylko na papierze? Okazuje się, że tak. Minął już ponad rok od czasu, gdy holenderskie władze zakazały zasłaniania twarzy w budynkach publicznych i komunikacji miejskiej. Od tego czasu w Królestwie nie nałożono ani jednej kary za to wykroczenie i nie jest to bynajmniej spowodowane tym, iż ludzie stosują się do tych przepisów.

Jak podał w środę rzecznik prasowy niderlandzkiej policji, nie nałożono jeszcze ani jednej kary za naruszenie zakazu zasłaniania twarzy. Przez ponad 12 miesięcy służby porządkowe wystawiły jedynie cztery ostrzeżenia. Owe upomnienia miały miejsce raz w autobusie, raz w pociągu oraz po jednym razie w szpitalu i ratuszu. Ostatnie z nich miało miejsce blisko rok temu, co zaś oznacza, iż wszystkie one wystawiono krótko po wejściu przepisów w życie. Czyli, przypomnijmy, 1 sierpnia ubiegłego roku.

 

Wielka batalia

1 sierpnia był datą, która w 2019 roku wzbudzała wielkie emocje. Wtedy bowiem weszły w życie przepisy, które zabraniały zasłaniania twarzy w budynkach edukacji publicznej, transporcie publicznym, szpitalach i budynkach rządowych. Przepisy te dotyczyły praktycznie wszystkich sposobów zakrywania twarzy, od masek, poprzez kominiarki, kominy czy maski spawalnicze. Oprócz nich ustawodawca zakazał jednak też burek i nikabów. To zaś wywołało wrzenie w muzułmańskiej społeczności. Ta zarzuciła wprost władzom antyislamską postawę, walkę z religią Allacha czy rasizm. Miało również miejsce kilka protestów w tej kwestii. Prawo jednak było nieubłagane.

Zasada była prosta. Gdy ktoś wejdzie do np. szpitala z zasłoniętą twarzą, personel powinien go poprosić o zdjęcie nakrycia lub opuszczenie placówki. W przypadku gdy osoba ta odmówi, powinno się zawiadomić policję, która nałoży mandat w wysokości 150 euro.

 

Wykonalność

Zanim jeszcze przepis wszedł w życie część szpitali i miejskich przewoźników stwierdziło, iż nie będzie go respektować. Wszystko dlatego, iż osoba niechcąca pokazać twarzy sparaliżowałaby pracę oddziału lub spowodowała ogromne opóźnienie w rozkładzie jazdy. Przykładowo autobus musiałby stać na przystanku i czekać na policję. Kierowca nie ma prawa bowiem wyrzucić siłą takiej osoby. Niderlandzcy stróże prawa zapowiedzieli zaś, iż nie będą tego typu wezwaniom nadawać wysokiego priorytetu. To zaś oznaczało, iż czasem na patrol należałoby poczekać nawet ponad pół godziny.

Swoje dodały też organizacje międzynarodowe. Amnesty International była przeciwna zapisom prawa wskazując, iż każdy ma prawo wyrażać swoją wiarę przekonania i tożsamość.

W efekcie prawo, przez które tak protestowali muzułmanie, stało się martwe. Istnieje, ale nikt go nie respektuje i nie wzywa policji. Ludzie po prostu o nim zapomnieli.

Na koniec warto też zauważyć, iż przepis ten dotyczy stosunkowo małej grupy społecznej. Dane mówią, iż w całej Holandii jest około tylko 400 kobiet noszących burki i pracujących zawodowo (tzn. opuszczają swoje domy, załatwiają sprawy w urzędach).