Ludzkie szczątki w sklepie z używanymi rzeczami

nocny pościg za Polakami

W sklepach z używanymi rzeczami można znaleźć najróżniejszy asortyment. Często w stertach rupieci kryją się białe kruki literatury czy antyki warte setki, a nawet tysiące euro. Niekiedy jednak pudła ze starociami od darczyńców mogą przyprawić wręcz o zwał. Tak było w Zwolle, gdzie obsługa sklepu odnalazła paczkę z ludzkimi częściami ciała.

Sklepy z używanym asortymentem

Sklepy z używanymi rzeczami to dość popularny rodzaj biznesu w Holandii. Ludzie mogą tam kupić za grosze używane przedmioty do swojego mieszkania. Asortyment sklepu składa się zaś z darowizn Holendrów, którzy oddają za darmo lub sprzedają za symbolicznego centa meble, książki, zabawki czy urządzenia AGD, z których już nie korzystają. Mówiąc inaczej, jest to taka oddolna, prospołeczna działalność, która pomaga najuboższym czasem urządzić mieszkania, a pozostałym pozbyć się zalegających w piwnicy niepotrzebnych sprzętów. Sklepy te jednak to również doskonałe miejsce dla wszystkich łowców okazji. Oprócz tanich drobiazgów można w nich bowiem często znaleźć antyki, dzieła sztuki warte nawet tysiące euro. Jak się jednak okazuje, w asortymencie tych sklepów można znaleźć również dużo bardziej złowróżbne przedmioty.

 

W jednym z takich punktów w Zwolle pracownicy znaleźli ludzkie szczątki. Znajdowały się one w paczce od anonimowego darczyńcy. We wtorek rano, przed jeszcze zamkniętym lokalem, stało kilka kartonów. To częsty widok. Darczyńcy, którzy nie chcą otrzymać gratyfikacji finansowej za swoje rzeczy, zawożą je do sklepów o różnych porach. Często nawet w godzinach nocnych, gdy np. kończą sprzątanie piwnicy. W takiej sytuacji personel zabiera je rano do sklepu, segreguje i sprawdza, co może trafić na półki sklepowe.

 

Pudełko po jogurcie

Tak było i tym razem. Oprócz kartonów z książkami i zabawek na pracownika czekało małe białe wiaderko, ukryte w plastikowym worku. Pojemnik przypominał nieco duże pudełko po jogurcie lub po serze na sernik. Nie było na nim jednak żadnych napisów za wyjątkiem dwóch dat 1919 i 2003.

 

Szklane kulki

Jak mówiła reporterom De Stentor, pracownica sklepu początkowo pomyślała, iż może to być urna. Nikt jednak nie oddałby prochów zmarłej osoby do sklepu, tym bardziej w plastikowym pudełku. Dlatego też zaraz pojawiła się bardziej racjonalna teza, szklane kulki. Je bowiem często przechowywało się w słoikach, wiaderkach. Nie zastanawiając się więc, sklepikarka postanowiła otworzyć wieko.

 

Szok

To, co zobaczyła, sprawiło że omal nie dostała zawału. W środku, w formalinie, pływało coś co wyglądało na ludzkie szczątki. Widząc to kobieta postanowiła natychmiast zadzwonić na policję. Wiaderko zostało zabrane przez patrol, a jego zawartość trafiła w ręce patologów sądowych. Ci jednomyślnie orzekli, iż to co znalazła ekspedientka, to ludzka krtań.

 

Dochodzenie

Policja prowadzi obecnie dochodzenie, mające odpowiedzieć na pytanie skąd krtań znalazła się w sklepie oraz do kogo należy. Z wyjaśnieniem tej drugiej sprawy może być dość duży problem, ponieważ na chwilę obecną nie wiadomo nawet, czy należy ona do osoby niedawno zmarłej, czy przeleżała w formalinie kilka dekad. Nie wiadomo też, czy organ ten pochodzi z przestępstwa, czy może miał być darem dla np. wydziału medycyny jednego z niderlandzkich uniwersytetów.

 

Ludzka krtań to nie pierwsze szczątki, które trafiają ewidentnie nie tam, gdzie powinny. Na początku tego roku część lotniska Schiphol została zamknięta po tym, jak znaleziono tam walizkę z ludzkimi kończynami, do której początkowo nikt nie chciał się przyznać