Kwarantanna dla Polaków jadących do pracy w Holandii

Kwarantanna dla Polskich pracowników jadących do Holandii

Nowe czasy wymagają nowych metod. W dobie epidemii COVID-19 coraz więcej firm obawia się zamknięcia z powodu zakażeń pracowników. Na działania te reagują agencje pośrednictwa pracy. W niektórych firmach pojawiła się kwarantanna dla nowo przybyłych. Sytuacja ta staje się jednak również szansą dla naciągaczy i oszustów. Na co należy zwrócić uwagę, by wyjechać do pracy w dobie epidemii i nie zbankrutować?

Niepewny pracownik

Wiele niderlandzkich firm poszukuje pracowników w dobie epidemii. Zakłady przetwórstwa mięsnego, czy centra dystrybucyjne ciągle zgłaszają zapotrzebowanie na nowe ręce do pracy. Jest jednak pewien problem. Każdy nowy pracownik to potencjalne zagrożenie. Nikt bowiem nie wie, czy przyjeżdżający z Polski migrant zarobkowy nie jest chory i czy nie zarazi reszty personelu, co w efekcie zakończy się zamknięciem produkcji przez GGD, tak jak miało to miejsce chociażby w przypadku rzeźni Verhey Vlees w Nuth, o której pisaliśmy raptem kilka dni temu.

Jak się przeciw takim przykrym niespodziankom zabezpieczyć?

Testy

Wydaje się, iż wyjściem byłyby testy. To jednak tylko iluzoryczne rozwiązanie. Po pierwsze należałoby wysłać wszystkich pracowników na ulice testowe. To jest jednak dość skomplikowane, bo nie można tam przybyć od tak z busem pełnym Polaków. Szybkie testy można nabyć w aptekach czy internecie. Są one jednak drogie, a ich precyzja jest przez wielu podważana. Poza tym w kwestii testów największym problemem jest ich czasowość. One sprawdzają stan na „tu i teraz”, jeśli więc choroba nie rozwinęła się dostatecznie, dadzą one fałszywie negatywny wynik i zakażony trafi do pracy, gdzie przeniesie patogen na resztę personelu.

 

Kwarantanna

Wśród części biur pośrednictwa pojawił się więc nowy pomysł. W nowych ofertach pracy coraz częściej pojawia się informacja o kwarantannie. Agencje doszły do wniosku, iż zanim pracownik zacznie swój etat, musi on przesiedzieć w zależności od firmy od 7 do 14 dni w hotelu robotniczym, „polskim domku” wszystko po to, by mieć pewność, iż człowiek taki jest zdrowy. Jak to wygląda w praktyce? Bus przywozi pracowników, którzy mają działać jako np. jedna zmiana w jednej firmie i wszyscy oni zakwaterowywani są w pokojach z obowiązkiem unikania kontaktu ze światem zewnętrznym.

 

Diabeł tkwi w szczegółach

Z punktu widzenia przedsiębiorcy jest to bezpieczne i przemyślane rozwiązanie. Z punktu widzenia pracownika? No cóż. Jak to się mówi „diabeł tkwi w szczegółach”. Kwarantanna stanowi bowiem doskonałą okazję do naciągnięcia Polaka na dodatkowe koszty czy w skrajnych przypadkach zwykłego żerowania na naiwności naszego rodaka i prostej formy oszustwa. Na co więc zwracać uwagę, by nie dać się złapać na haczyk nieuczciwych agencji?

Koszty

Pierwsze na co pracownik powinien zwrócić uwagę, są koszty zakwaterowania. Niektóre agencje pracy pokrywają czynsz za okres kwarantanny. Inne każą płacić za niego pracownikom. Ta druga opcja wiąże się z dużym nakładem ze strony pracownika. Musi on bowiem już na początku wyłożyć kilkaset euro, zanim zacznie pracę.

Kolejna bardzo ważna kwestia dotyczy ubezpieczenia. Dla naszego bezpieczeństwa powinniśmy być nim objęci już od pierwszego dnia po przybyciu do Niderlandów. Jeśli nie zrobi tego pracodawca, samemu należy wybrać ofertę od jednego z ubezpieczycieli. Wszystko po to, by w sytuacji ewentualnej choroby lub jakiegokolwiek innego wypadku „na domku” nie narazić się na koszty. Warto też pamiętać o karcie EKUZ.

Rzeczą najważniejszą jest jednak umowa o pracę. Chodzi o to, by umowa, jaką zawrzemy z agencją pośrednictwa, gwarantowała zatrudnienie po okresie kwarantanny. W przeciwnym razie może się okazać, iż staniemy się ofiarami oszustwa.

 

Oszustwo na domkach

Jak takie oszustwo może wyglądać? Bardzo prosto, Firma X czy Y oferuje bardzo atrakcyjną pracę w Holandii z wysoką stawką godzinową. Jest jednak pewien kruczek. Firma, dla której pośrednik szuka pracowników chce, by ci byli zdrowi. Zdecydowano się więc na kwarantannę.

Polak jedzie więc do Holandii. Płaci za przejazd. Płaci za dwa tygodnie spędzone na domku. Ponosi koszty związane z wyżywieniem. Gdy zaś po 14 dniach jego portfel uszczuplił się o kilkaset euro, koordynator wskazuje, iż sytuacja ekonomiczna się zmieniła i pracy dla gastarbeitera już nie ma. Człowiek musi więc zwolnić pokój i iść pod most aż nie znajdzie nowego etatu na własną rękę lub wrócić do ojczyzny. W takiej sytuacji pracownik jest na przegranej pozycji. Umowa o pracę miała być bowiem podpisana z datą rozpoczęcia zatrudnienia. Sama zaś kwarantanna była więc niejako niezobowiązująca. Z punktu widzenia prawa był to bowiem zwykły wyjazd, porównywalny do 2 tygodniowych wakacji w Holandii.

Dlatego podczas zawierania umów z pośrednikiem należy dokładnie przyjrzeć się tej kwestii, jak i tej dotyczącej opłat za okres kwarantanny. Może się bowiem okazać, iż owszem nie będzie trzeba wyłożyć kilkuset euro z własnej kieszeni, ale kwota ta zostanie potrącona z pierwszej wypłaty, o czym pracownik przekona się dopiero, gdy sprawdzi stan konta.

Uważajcie więc. Czytajcie umowy, a jeśli czegoś nie rozumienie nie podpisujcie.