Ktoś ostrzelał polski supermarket

Holenderska policja prowadzi dochodzenie w sprawie wydarzeń mających miejsce w nocy z wtorku na środę. Wtedy to nieznany sprawca ostrzelał polski supermarket na Lorentzplein, w Hadze.

Dziury po kulach

W środę rano, gdy pracownicy przyszli do sklepu zobaczyli, iż drzwi wejściowe są podziurawione. Nie były to jednak ślady świadczące o ewentualnej próbie wybicia szyby cegłą, czy kostką brukową. Charakterystyczny kształt otworów nie pozostawiał złudzeń. Były to przestrzeliny. Ktoś w nocy musiał ostrzelać, otwarty niespełna miesiąc temu, polski sklep. Na miejsce natychmiast została wezwana policja.

 

Przybyli na miejsce funkcjonariusze naliczyli się ośmiu przestrzelin. Część pocisków przebiło się przez drzwi i metalową żaluzję antywłamaniową. Inne zrykoszetowały, co świadczyłoby o tym, że strzelec oddawał strzały pod dość dużym kątem i w trakcie prowadzenia ognia musiał najprawdopodobniej zmienić swoją pozycję.

Człowiek w bieli

Właściciel polskiego sklepu Mohammed Baran jest przerażony tym, co się stało. Sklep jest nowy w mieście. Działa od niespełna miesiąca. Jego kierownik mówi, iż nie ma wrogów, nie ma więc pojęcia, kto mógłby zrobić coś takiego. Jeśli zaś ktoś miał do niego jakieś pretensje, to zaś zawsze przychodził porozmawiać. Wszystko odbywało się kulturalnie i miło. Nigdy nie było aktów przemocy, a co dopiero strzałów.

Polski sklep dysponuje monitoringiem. Kamerom nadzoru udało się uchwycić  moment ataku. Na nagraniu widać  mężczyznę ubranego na biało. Człowiek ten przybiegł przed sklep i po prostu otworzył ogień w stronę drzwi. Potem odszedł, najprawdopodobniej by przeładować, aby po chwili znów stać przed witryną i pociągnąć za spust.

 

Świadków brak

Policja od środy poszukuje świadków zdarzenia. Niestety z racji późnych godzin nocnych incydent na rogu Oudemansstraat i Lorentzplein nie może poszczycić się wielkim gronem widzów. Policję wezwano dopiero rano. W nocy zaś mało kto cokolwiek słyszał. Funkcjonariusze wiedzą na chwilę obecną (lub tę informację jedynie upubliczniają), o jednej kobiecie. Miała ona mieszkać na ukos od sklepu. Gdy usłyszała dudniący dźwięk na ulicy, spojrzała przez okno, nikogo jednak nie widziała. Zignorowała więc sytuację i wróciła do łóżka.

Sklep będzie czynny

Pomimo tych wydarzeń, właściciel nie zamierza zamknąć polskiego sklepu. To, jego zdaniem byłby błąd. Kierownik stwierdza, że nie można się przestraszyć, uciec, dać za wygraną. Wtedy bowiem ci źli zwyciężą.