Kochający mąż pojechał po żonę… i dostał w zęby
Nasz rodak chciał zaprezentować się jako kochający mąż. Przyjechał więc do Hagi, by odebrać z Holandii swoją żonę. To, co go spotkało w Niderlandach, zapamięta na długo i nie będą to niestety miłe wspomnienia.
Napad i pobicie
Polak przyjechał w miniony weekend do Holandii. W krainie tulipanów został on jednak brutalnie napadnięty przez cztery osoby. Sprawcy pobili i skopali uczynnego męża, a następnie zabrali mu prawo jazdy i laptop. O całym zdarzeniu oficjalnie poinformowała haska policja. Oficerowie dodali, iż na miejscu zatrzymali trzy osoby związane z atakiem na przyjezdnego. Dodali jednak również, iż sprawa ta została… umorzona.
Dobry mąż
W niedzielny poranek pobity i okradziony mąż pracownicy migrującej zgłosił się na jeden z posterunków policji w Hadze. Tam przekazał funkcjonariuszom, iż przybył z Polski, by zabrać swoją żonę do domu. Kobieta miała bowiem pracować w Niderlandach, ale została zwolniona. Zwolnienie jak zaś zwykle bywa w takich przypadkach, wiąże się z bezdomnością. Jego ukochana zamieszkała więc w namiocie, w lesie nad Lozerlaan. Mężczyzna, chcą ją ratować z opresji, ruszył w drogę i pojawił się na obozowisku. Wtedy jednak sytuacja potoczyła się tak, jak raczej się tego nie spodziewał.
Wizyta w obozowisku
Jak przekazał policjant, z zeznań mężczyzny wynikało, że do ataku, doszło około godziny 19, może 19:30 w sobotni wieczór. Sprawcami miały być cztery osoby. Ludzie ci początkowo udawali miłych i przyjacielskich. Potem jednak rzucili się na mężczyznę, bili go pięściami i kopali, a następnie zabrali laptopa i prawo jazdy.
Następnego dnia, po tym, jak pobity mąż zgłosił całą sprawę, do obozowiska wysłano policjantów. Okazało się, iż nadal znajdują się tam podejrzani. Policja zatrzymała trzy osoby. Dwie kobiety i mężczyznę. Cała trójka trafiła na komisariat. Część mundurowych szukała jeszcze czwartego napastnika, ale bezskutecznie.
Umorzenie
Policji przy zatrzymanych nie udało się znaleźć ani laptopa, ani dokumentów mężczyzny. Wiele wskazuje na to, iż mógł je zabrać czwarty podejrzany. Problem jednak w tym, iż człowiek ten uciekł. To zaś nie było dobrą wiadomością dla ofiary. „(brak skradzionych przedmiotów -red) W połączeniu z brakiem świadków, sprawiło, że podejrzani zostali odesłani po przesłuchaniu, a sprawa została umorzona” - przekazał rzecznik policji. Doszło bowiem do sytuacji, w której słowa mężczyzny starły się ze słowami bezdomnych. Ci wskazali, iż nie pobili przyjezdnego. On sam, mimo iż obolały i z siniakami nie miał dowodów, iż zrobili to właśnie „przyjaciele” z obozu. Nie znaleziono też sprzętu, który byłyby dowodem kradzieży. Oficerowie nie zajmą się więc sprawą. Nie mają punktu zaczepienia. A przez niedobory w policji muszą skupić się na ważniejszych rzeczach.
Mąż więc biedniejszy o laptop musiał wrócić z żoną do domu.
Źródło: AD.nl