Kamil E. pogrąża się coraz bardziej

Mieli wracać do Polski, rozbili się na drzewie

Początkowo mówiono, iż 35-letni Polak Kamil E. był tylko kierowcą zabójcy Petera’a R. de Vriesa- Delano G. i nie wiedział o całym zajściu. Wraz z biegiem postępowania okazuje się, iż ma on jednak o wiele więcej na sumieniu niż zeznał na przesłuchaniu. Odszyfrowane wiadomości z przestępczych komunikatorów, które w tym tygodniu dodano do akt śledztwa, rzucają nowe światło na jego rolę podczas egzekucji dziennikarza.

Przypomnijmy, Kamil E. cały czas negował, jakoby miał przeprowadzić wstępne rozpoznanie, w celu zaplanowania egzekucji dziennikarza kryminalnego. Jego linia obrony opierała się na tym, iż był tylko szoferem. Miał po prostu zawieźć i odebrać Delano G., mężczyznę, który pociągnął za spust, celując w głowę dziennikarza. On sam jednak nic nie wiedział o całym zamachu.

 

Sytuacja się pogarsza

W toku śledztwa bardzo szybko okazało się, iż Polak nie jest raczej tak święty jak się wydaje. Jego ślady DNA zabezpieczono na broni, z której oddano śmiertelny strzał. Jego telefon logował się zaś wcześniej w rejonie, gdzie doszło do zamachu, co miało wskazywać, iż Polak dokonywał rozpoznania terenu. Nasz rodak jednak zaprzeczał, iż ma coś więcej z tą sprawą wspólnego jak tylko kierowanie autem, w którym siedział zabójca.

 

Nowe dowody

Kolejne dowody, w postaci wiadomości z zaszyfrowanego smartfonu odnalezionego w samochodzie Polaka, wyjątkowo mocno uderzają w jego linię obrony. Z odszyfrowanych treści wynika, iż mężczyzna odegrał kluczową rolę w udanym zamachu z 6 lipca. Wiadomości wskazują, iż miał on wskazać miejsce, gdzie ma dość do ataku, opracował plan ucieczki po akcji, a także rozmawiał o broni z osobą, której tożsamość nie została jeszcze ustalona. Przykładowo o 18:59 do owej nieznanej osoby (być może zleceniodawcy), wysłał informacje, iż pokazał wszystko G. Niecałe 30 minut po tej wiadomości dziennikarz padł ciężko ranny na ulicę, by potem umrzeć, nie odzyskując przytomności. Oprócz tego na czacie pojawiło się też zdjęcie dziennikarza z podpisem „Musisz mieć tego psa”. Po strzelaninie G. pisze zaś na tym samym czacie, iż De Vries "śpi" i że dwa razy trafił go w głowę.

Wszystko to stawia naszego rodaka w sytuacji, w której najprawdopodobniej usłyszy zarzut współudziału w morderstwie. Co w tak głośniej sprawie możne oznaczać 15 lub nawet 25 lat pozbawienia wolności.

 

Źródło: Nu.nl