II fala epidemii przybierze formę prawdziwego tsunami

Mały lockdown staje się rzeczywistością Holandia zamknięta na 3 tygodnie

Jeśli rząd w Holandii nie zrobi nic więcej, już niedługo może się okazać, iż II fala koronawirusa to będzie wręcz tsunami, które zmiecie z powierzchni ziemi niderlandzki system opieki zdrowotnej. Należy więc wprowadzić daleko posunięte obostrzenia, jeśli kraj nie ma utonąć w morzu zakażonych. Tak przynajmniej uważa Federacja Specjalistów Medycznych, która przekazała swe uwagi gabinetowi Marka Rutte.

Peter Paul van Benthem, prezes Federacji Specjalistów Medycznych, w oficjalnym apelu wskazuje, iż: „Jedyną szansą, jaką mamy jako społeczeństwo, jest przyjęcie wspólnej odpowiedzialności za ten problem. Nie ma czasu na wskazywanie palcem, będziemy musieli działać szybko”.

Ekspert zauważa, iż jeśli polityka władz się nie zmieni, to już w przyszłym miesiącu w ciężkim stanie w szpitalach będzie 5000 pacjentów koronowych. To blisko 4 razy więcej niż obecnie. Taka sytuacja doprowadzi zaś do tego, iż 70 procent klasycznego personelu medycznego będzie musiało zostać odwołanych ze swoich stanowisk. Spowodowane to będzie nie tylko przesunięciami kadrowymi, ale również licznymi zakażeniami i kwarantanną wśród tej grupy zawodowej. Liczba ta przekroczy więc znacznie tę z wiosny. Wtedy to już w wielu szpitalach czy domach pomocy społecznej brakowało rąk do pracy.

 

Nie tylko COVID-19

Eksperci z federacji wskazują zresztą nie tylko na koronawirusa. Analizując sytuację z wiosny, z ogromnym niepokojem wpatrują się w jesień i zimę. Na początku tego roku, by pomóc zwalczyć epidemię do działań przeciwwirusowych oddelegowano mniej więcej połowę kary medycznej. To zaś spowodowało, iż poważnie ucierpiała blisko 50% regularnej opieki zdrowotnej Holendrów. Powstał więc niejako rezerwuar niewykonanych świadczeń. Dotyczy to chorych z chorobami serca, osób, u których wykryto nowotwory czy inne choroby przewlekłe. Pomimo, iż w połowie roku sytuacja nieco się poprawiła, wielu z tych pacjentów nie przeszło jeszcze zaplanowanych, a nagle przeniesionych, badań czy zabiegów. Jeśli sytuacja ta powtórzy się jesienią, to może się okazać, iż pośrednio na skutek epidemii umrze lub będzie borykało się z poważnymi dożywotnimi problemami zdrowotnymi wielu mieszkańców Niderlandów, którzy nie mieli styczności z koronawirusem.

 

Nie fala a tsunami

Po pierwszej fali epidemii holenderscy lekarze zaczęli przygotowywać się do drugiej. Wielu ekspertów wskazuje jednak, iż to co przyjdzie jesienią i zimą nie będzie już zwykłą falą, a prawdziwym tsunami. W przeciwieństwie do fali powodziowej po burzy, przybędzie ona wolniej i będzie bardziej przewidywalna. Niestety za tę przewidywalność możemy zapłacić jej ogromem. Dlatego też Federacja Specjalistów Medycznych apeluje do wszystkich środowisk decyzyjnych od władz centralnych po samorząd, by mając czas redefiniowały zagrożenia i plany. Wszystko po to, by możliwie najlepiej przygotować się do tego, co właściwie nadejdzie.

 

Czy rządzący posłuchają ekspertów? Już dziś (we wtorek 13 października), ma odbyć się kolejna konferencja premiera. Niektórzy uważają, iż Mark Rutte przedstawi na niej nowe obostrzenia koronowe dla mieszkańców Królestwa Niderlandów. Cześć ekspertów wskazuje, iż niezbędny byłby nawet nowy lockdown. Czy Niderlandy czeka kolejny paraliż? Dowiemy się zapewne za kilkanaście godzin.