Houten: Auto z Polakami tonie w przydrożnym kanale

auto z Polakami tonie w kanale

Kolejne ofiary holenderskich kanałów ciągnących się wzdłuż dróg. W sobotę, pomimo pięknej pogody, z nieznanych dotąd przyczyn samochód wypadł z drogi Oostrumsdijkje w Houten. Maszyna dachowała wpadając do przydrożnego cieku wodnego. W efekcie ponad wodę wystawał tylko fragment bagażnika od strony pasażera.

Auto w wodzie

Całe wydarzenie mogło zakończyć się tragicznie. Szybko nalewająca się do wnętrza woda, w połączeniu z oporem niepozwalającym na otwarcie drzwi maszyny i samym położeniem pasażerów pojazdu, wiszących (o ile byli zapięci w pasach), głową w dół powodowało, iż sobotnia przejażdżka zamieniła się momentalnie w walkę o życie, o każdy haust uciekającego z pojazdu powietrza.

Trzech aniołów stróżów

Trudno powiedzieć, jak potoczyłyby się losy zakleszczonych, gdyby nie pomoc „aniołów stróżów”. Świadkowie wypadku, (2 mieszkańców z Houten i 1 z Odijk)  widząc co się stało, natychmiast rzucili się do wody, by nieść ratunek ofiarom. Połączone siły ludzi z wewnątrz i zewnątrz pojazdu sprawiły, iż wkrótce kierowca i pasażer, chociaż mokrzy i przestraszeni, stali bezpiecznie na asfalcie drogi, z której przed chwilą wypadli. Na miejscu po kilku minutach znalazła się również straż pożarna i pogotowie.

Skończyło się na strachu

Medycy sprawdzili stan obu wyciągniętych z wody ofiar. Ten był jednak na tyle dobry, iż zakończyło się na oględzinach na miejscu. Oprócz bowiem kilku drobnych siniaków, zadrapań, strachu i możliwego przeziębienia, z racji przemoknięcia, ludziom tym nic nie dolegało. Również świadkowie, którzy ruszyli na pomoc, zostali sprawdzeni przez ratowników. Jeden z nich miał być ponoć lekko ranny. Nie wiadomo jednak jakiej natury był to uraz.

 

Dodatkowe ofiary?

To jednak nie był koniec akcji ratowniczej. Przybyli na miejsce strażacy chcieli się dowiedzieć od kierowcy czy ktoś nie został w pojeździe. Pojawił się jednak problem. Prowadzący maszynę był Polakiem. Strażacy nawiązali z nim kontakt, ale stwierdzili jednak, iż nie mogą być w 100% pewni czy człowiek stojący przed nimi dobrze ich zrozumiał, a oni jego. W efekcie zespół nurków prewencyjnie zszedł pod wodę, by sprawdzić, czy nikt nie został w maszynie. Okazało się na szczęście, iż Polak zrozumiał ich bardzo dobrze. Auto było całkowicie puste.

Zabójcze kanały

Tym razem skończyło się więc tylko na strachu i stratach materialnych. Co roku jednak tego typu wypadki pociągają za sobą setki istnień. Wystarczy bowiem, iż drzwi się zablokują lub osoba w pojeździe straci przytomność. Dlatego też wielu ludzi domaga się zabezpieczenia tego typu odcinków, gdzie jezdnie od wody dzielą metry, które pojazd może pokonać w ułamku sekundy. W wielu regionach gminy prowadzą takie działania. Zdaniem obserwatorów wszystko to idzie jednak zbyt wolno.