Holendrzy nie chcą Chińczyków

Niderlandzkie Ministerstwo Gospodarki i Klimatu organizuje przetarg na budowę ważnej infrastruktury elektroenergetycznej na Morzu Północnym. Budowa ta ma charakter strategiczny dla holenderskiego bezpieczeństwa energetycznego. Z tego właśnie względu ministerstwo zdecydowało się wykluczyć chińską firmę z możliwości udziału w całej procedurze. Czemu? Rząd w Hadze po prostu boi się Pekinu.

O co chodzi?

Jak nie wiadomo o co chodzi, zwykle chodzi o pieniądze. W tej jednak sytuacji gra idzie o coś ważniejszego niż miliardy euro. Władze Holandii obawiają się zagrożenia bezpieczeństwa kraju, do którego mogłaby przyczynić się ingerencja chińskiego rządu w budowę elektrowni. Jak to rozumieć?

 

Nie zdała testów

Chiński przedsiębiorca ubiegający się o kontrakt przeszedł klasyczną kontrolę bezpieczeństwa, wstępnie sprawdziły go niderlandzkie służby. Został więc dopuszczony do pierwszego etapu procedury przetargowej. Później jednak wywiad wykonał kolejny „test”, który już Chińczycy oblali. Firma nie okazała się całkowicie bezpieczna. To poskutkowało wykluczeniem z postępowania.

 

Wielki plan wielkiej elektrowni

Holendrzy planują bowiem stworzyć na Morzu Północnym ogromną elektrownię wiatrową. By jednak prąd powstały w gigantycznych turbinach dotarł na brzeg, potrzebne są platformy transformatorowe. Czyli, znane z osiedli transformatory, tyle że wielkością przypominające platformy wiertnicze. Powstały system ma w dużej mierze zabezpieczyć Królestwo Niderlandów przed niedoborami energii i przyczynić się do uniezależnienia kraju od ropy lub gazu z zagranicy.

 

Niezbędna infrastruktura

Owe transformatory stanowią więc część newralgicznej, niezbędnej infrastruktury bezpieczeństwa. Za ich budowę muszą odpowiadać w 100% pewne i bezpieczne firmy. Władza obawia się bowiem „ingerencji geopolitycznych rywali”, którzy mogliby nawet doprowadzić do sabotażu instalacji w sytuacji krytycznej, tak by wywrzeć presję na krainę tulipanów. Jest to prawdopodobne, gdyby np. Chiny opowiedziały się po stronie Rosji w konflikcie na Ukrainie lub na terenie Państw Bałtyckich, gdyby doszło tam do kolejnego konfliktu.

Nie każdy Chińczyk to zły Chińczyk

Holenderski rząd wskazuje, iż decyzja nie dotyczy wszystkich chińskich firm, a jednego konkretnego podmiotu. Inne mogą działać dalej i działają, kładąc obecnie kable na Morzu Północnym.

 

Energia i obronność

Konflikt na Ukrainie wyraźnie pokazuje, iż energia i jej nośniki we współczesnym świecie mają prawie taką samą moc jak czołgi. Dlatego też rząd zapowiada, iż to nie koniec. Gabinet chce jeszcze bardziej zwiększyć bezpieczeństwo przetargów w sektorze energetycznym, tak by na koniec działały one na tych samych zasadach co te dotyczące projektów zbrojeniowych i obronnych. Nie ma się jednak czemu dziwić w XXI wieku kraj bez prądu to kraj pogrążony w chaosie.

 

Źródło: Nu.nl