Holenderskie kościoły dostają policyjną ochronę

Polak zatrzymany przez żandarmerię

Po bójkach przed kościołem i bombie z fajerwerków przyszedł czas na listy z pogróżkami. Kościół Mieras w Krimpen aan den IJssel poinformował, iż otrzymał on anonim skierowany do proboszcza, w którym nieznani sprawcy grozili spaleniem świątyni. Wszystko dlatego, iż ta otwarła się na wiernych i będzie przyjmować wszystkich chrześcijan chcących praktykować swoją wiarę.

Odwrócenie sytuacji

Jeszcze parę dni temu policja, niezbyt skutecznie, starała się uchronić dziennikarzy przed wiernymi uczęszczającymi do kościoła. Wszystko dlatego, iż chrześcijanie znaleźli się na celowniku opinii publicznej, która chciała przedstawić niderlandzkiemu społeczeństwu sposób myślenia tamtejszych wierzących. W sytuacji bowiem, w której liczba zakażeń w Holandii rośnie, a rząd stale przedłuża lockdown i obostrzenia koronowe, parafia postanowiła całkowicie otworzyć się dla wyznawców chrześcijaństwa. Zrezygnowano z maksymalnego limitu na poziomie 30 osób w kościele i szeroko otwarto drzwi świątyni. Mógł wejść każdy, nie trzeba było zakładać maseczki ani utrzymywać 1,5-metrowego odstępu. W efekcie w nabożeństwach, ku przerażeniu lokalnej społeczności, uczestniczyło ponad 700 osób, czyniąc przez to świątynie idealnym ogniskiem zakażenia.

 

Przerażenie mieszkańców potęgowała również bezsilność władz. Zarówno samorządowcy jak i władze centralne wskazywały bowiem, iż wolność wyznania jest zapisana w niderlandzkiej konstytucji. Policja nie może więc stanąć przed drzwiami kościoła i nie wpuścić wiernego. Ponieważ będzie to równoznaczne z zakazem wykonywania obrzędów religijnych, czyli właśnie złamaniem ustawy zasadniczej.

Bezsilność

W efekcie bezsilność ta spowodowała, iż niektórzy Holendrzy postanowili sięgnąć po bardziej radykalne środki. Niedawno pisaliśmy o bombie stworzonej z fajerwerków, która eksplodowała pod kościołem. Teraz zaś proboszcz otrzymał pismo z pogróżkami, z którego wynika, iż jeśli nadal pozostanie tak otwarty na wierzących, dom boży, którym się on opiekuje, to spłonie. Władze parafii pomne niedawnej eksplozji natychmiast zgłosiły sprawę na policję.

 

Kościół pod specjalnym nadzorem

Funkcjonariusze po zapoznaniu się z treścią listu podeszli do sprawy na poważnie. Przed budynkiem postawione zostały kamery monitoringu. Obszar patrolują również cały czas funkcjonariusze policji. Patrole te mają jeszcze wzmóc się dziś, w Wielkanoc i Poniedziałek Wielkanocny. Możliwe, iż wtedy policja będzie po prosty cały czas znajdować się na placu przed świątynią. Działanie to ma nie tylko odstraszyć potencjalnych podpalaczy, ale również utemperować ego chrześcijan. CI bowiem już ostatnio pokazali, jak dobrzy katolicy potrafią skopać dziennikarzy, za to, iż oni tylko i wyłącznie wykonują swoją pracę.

Władze parafii boją się, iż autor listu może spełnić swoje pogróżki. Również niektórzy wierni patrzą z niepokojem na świątynie, bojąc się, iż ten iście diabelski plan podpalenia  będzie mieć miejsce podczas jednego z nabożeństw gdy to oni będą w środku. Wszyscy jednak ufają policji, iż autor gróźb zostanie złapany i do takiej sytuacji nie dojdzie.
Proboszcz zaś pomimo zagrożenia nie rezygnuje z pełnej otwartości i zaprasza wszystkim na święto Wielkiej Nocy Zmartwychwstania Pańskiego.