Holenderski Pan Samochodzik ofiarą niemieckiej policji

Agencje wykorzystują pracowników migrujących

Pamiętacie filmy lub książki z Panem Samochodzikiem? Jego holenderską wersję spotkali Niemcy na jednym ze swoich akwenów w Viechtach. Niemieccy funkcjonariusze z jawnym zaciekawieniem przyglądali się dziwnej łodzi, a właściwie samochodowi płynącemu po rzece. Po chwili komplementacji tej jakże interesującej jednostki pływającej, funkcjonariusze i tak jednak wręczyli mandat turystom.

W pobliżu Viechtach na rzece Zwarte Regen, około 180 km na północny wschód od Monachium funkcjonariusze otrzymali informacje o bardzo dziwnej jednostce pływającej. Lokalna policja nie dysponowała jednak swoją łodzią, a wezwanie trzeba było sprawdzić, więc mundurowi pożyczyli motorówkę od osoby prywatnej i zeszli na rzekę. Pościg za niezidentyfikowanym obiektem pływającym jednak dość szybko się zakończył. Pechowi funkcjonariusze wybrali łódź elektryczną, której po paru chwilach płynięcia z maksymalną prędkością skończył się prąd.

Podejście nr dwa

W zaistniałej sytuacji lekko zażenowani policjanci zgłosili się do zespołu ratownictwa wodnego w Viechtach o pomoc. Ci już dysponowali motorówką z prawdziwego zdarzenia. Ratownicy popłynęli z policją i szybko odnaleźli ową dziwną jednostkę, którą opisywali świadkowie. W pobliżu Höllensteinsee policja dopłynęła do samochodu osobowego. Nie był to jednak pojazd płynący z prądem po niedawnych ulewach. Okazało się, iż na jego „pokładzie” znajduje się holenderska rodzina a sama maszyna, tak jak w Panu Samochodziku lub w jednym z odcinków Top Gear, (tyle że z lepszym skutkiem), została przerobiona na amfibie. Na lądzie ten pojazd poruszał się dzięki silnikowi spalinowemu napędzającemu koła, w wodzie zaś korzystał z małej śruby i silnika elektrycznego. Ten nie nadawał jednostce zbyt dużej prędkości, ale doskonale spisywał się podczas spływu, gdzie bardziej niż ilość wyciąganych węzłów ważna była manewrowość.

Przepisy to podstawa

Policja i ratownicy byli pod wrażeniem pomysłowości, z jaką Holendrzy zbudowali amfibię. Maszyna ta była niezwykle wygodna, miała nawet składany parasol i małą nadbudówkę nad maską pozwalającą wygodnie położyć się na dachu. Jak to jednak zwykle w Niemczech bywa, po chwili życzliwej rozmowy nadszedł czas na przepisy. Te zaś jasno mówiły, że na rzece nie wolno pływać prywatnymi łodziami motorowymi. Policja sporządziła więc raport dotyczący wszystkich naruszeń, jakich dopuściła się holenderska rodzinna. Funkcjonariusze następnie kazali obcokrajowcom opuścić rzekę, a sami zawiadomili o sprawie zarówno gminę jak i prokuraturę.
Tak więc holenderski Pan Samochodzik może liczyć się z wysoką karą grzywny.