Holenderska zbiórka dla Radka

W Holandii organizowana jest zbiórka na rzecz Radka, by mógł wybrać się w ostatnią drogę do Polski.


Tragedia na Weimarstraat

Radek był jednym z tych polskich emigrantów, któremu w Holandii nie wiodło się najlepiej. Mieszkał on w swoim pokoju za salonem fryzjerskim. Jak wspomina właściciel salonu i przyjaciel zmarłego 30-latka, nie miał on szczęścia w życiu. By Polak nie spał na ulicy, fryzjer udostępnił mu małe lokum z łóżkiem, gdzie mógł przespać noc. Rodak, dorzucał się do czynszu, ale zdarzało się to jednak dość rzadko.

Tlenek węgla zabił Polaka w Holandii

Zatrucie tlenkiem węgla

W środę 7 marca, zaniepokojony tym, że Radek jeszcze nie wstaje, do jego pokoju wszedł fryzjer i jeden z przyjaciół Polaka, który przyszedł po niego, idąc do pracy. Gdy mężczyźni otworzyli drzwi do pokoju, zastali 30-latka leżącego na łóżku. Dość szybko zorientowali się, że mężczyzna nie zaspał i coś jest ewidentnie nie tak. Gdy sami zaczęli czuć się nieswojo, natychmiast zadzwonili na policję.

Przybyły na miejsce patrol, również po wejściu do pokoju Polaka poczuł się źle. Funkcjonariusze podejrzewali, że mają styczność z czadem, bezbarwnym i bezwonnym zabójcą. Na miejsce zostały wezwane służby ratownicze i straż pożarna.

Mężczyznę zabrano do szpitala, ale jego życia nie dało się już uratować.

Dokładniejsze dochodzenie potwierdziło przypuszczenia policjantów. Przeprowadzono badania stężenia tlenku węgla w domach na Weimarstraat, w Hadze. Dały one wyniki mocno przekraczające normy. Strażacy musieli specjalnie przewietrzać domy, by pozbyć się toksycznego gazu. W sumie oprócz Polaka, do szpitala trafiło łącznie 12 osób, w tym 4 funkcjonariuszy policji i służb ratunkowych.

Przyczyna zgonu

Policja nie podała jeszcze oficjalnej przyczyny śmierci Radosława, niemniej wszystko wskazuje na to, iż był on pierwszą ofiarą czadu na Weimarstraat. Zmarły w Holandii mężczyzna zostawił w Polsce matkę i córkę.

Rodzina zmarłego prosi o pomoc. Każda, nawet najmniejsza wpłata ma znaczenie

Zbiórka na powrót do Polski

Strata najbliższego to jednak niejedyny koszmar, jaki przytrafił się rodzinie zmarłego. Bardzo szybko okazało się, że Polak nie ma ubezpieczenia pogrzebowego. To oznacza, że za ostatnią drogę zmarłego musi zapłacić jego rodzina. Krewni chcą, by doczesne szczątki mężczyzny zostały przywiezione do Polski. Całe to przedsięwzięcie to zaś koszt dochodzące nawet do kilkunastu tysięcy złotych, do których należy doliczyć wszystkie wydatki związane z załatwieniem formalności, czy trumny dla zmarłego, nie mówiąc już o pogrzebie w Polsce. Na to niestety nie stać pogrążonej w smutku rodziny. Ruszyła więc zbiórka wśród Polonii i ludzi dobrej woli w Holandii, by pozwolić Polakowi wrócić do ojczyzny. Każda nawet najmniejsza kwota ma znaczenie.

Więcej na temat samej akcji oraz możliwości jej wsparcia znajdziecie na tej stronie Doneeractie