Holenderska transakcja wiązana, czyli S-300 dla Ukrainy
Wiele szumu o nic. Tak w kilku słowach można by podsumować całą sprawę przekazania Ukrainie polskich Migów 29. W cieniu jednak tej transakcji miała miejsce druga, która doszła do skutku. Dzięki pomocy Holendrów już niedługo Ukraińcy będą mogli strącać ze swojego nieba rosyjskie Su radziecką bronią — wyrzutniami systemu S-300.
Władze Królestwa Niderlandów poinformowały w piątek, że dostarczą na Słowację swój zestaw obrony powietrznej Patriot. Zrobią to niejako w zamian za postradziecki system obrony przeciwlotniczej S-300, który rząd w Bratysławie zamierza wysłać na Ukrainę. Oprócz Holendrów naszym południowym sąsiadom zestawy obrony powietrznej przekażą również Niemcy. Dzięki czemu starsze, ale wciąż zabójczo groźne S-300 będą mogły być wykorzystane do obrony ukraińskiego nieba.
Transakcja wiązana
Rozmowy w tej sprawie toczyły się już od pewnego czasu. Oficjalnie jednak władze Słowacji zgodziły się wstępnie przekazać Ukraińcom rakiety ziemia powietrze S-300 dopiero w środę. Rząd tego kraju zaznaczył jednak, że aby tak się stało musi mieć on zapewnione jak najszybsze zastąpienie tego typu sprzętu. Tak, by luka w obronie powietrznej kraju została załatana.
Holenderska odpowiedź
Na odpowiedź zachodu nie trzeba było długo czekać. Już w piątek Holendrzy zgodzili się przekazać jeden ze swoich zestawów Patriot Słowakom. "Pogorszenie sytuacji bezpieczeństwa w Europie w wyniku rosyjskiej inwazji na Ukrainę sprawia, że takie działania są konieczne”- przekazała holenderska minister obrony. Podobną decyzję podjęły również wspomniane wcześniej Niemcy.
Patrioty nie dla Ukrainy
Czemu państwa zachodu nie wyślą na Ukrainę wyrzutni Patriot? W końcu to lepszy, nowocześniejszy system ochrony nieba. To prawda. Pojawia się tu jednak kwestia podobna co w przypadku Migów. Ukraina musi dostać broń, z której będzie mogła korzystać zaraz po jej otrzymaniu. Tamtejsza armia zaś doskonale zna słowacki sprzęt, bo sama takiego używa. Żołnierze nie muszą więc przechodzić długiego szkolenia. Ponadto w ukraińskich magazynach mogą znajdować się rakiety do tego systemu. Nie będzie to więc wyrzutnia jednorazowego użytku.
Po tym jak Ukrainie odmówiono przekazania samolotów, rząd w Kijowie zabiega o systemy przeciwlotnicze. Wszystko po to, by złamać rosyjską dominację w powietrzu. Ta bowiem nie opiera się tylko na samolotach, ale i na pociskach kierowanych, które S-300 potrafi z powodzeniem strącać. Dzięki czemu istnieje szansa ograniczenia strat wśród cywilów w bombardowanych miastach.
Turcja
To jednak nie wszystko. USA nakłania Turcję, by ta przekazała zakupione niedawno od Rosji zestawy S-400 (wersję rozwojową S-300) Ukrainie. Jeśli to by się udało, znakomity biznes Kremla, za jaki uznawano sprzedaż rakiet drugiej co do wielkości armii w NATO, zacząłby teraz strącać rosyjskie samoloty i pociski kierowane.
Źródło: polsatnews.pl
Źródło: geekweek.interia.pl