Holenderska policja pali się ze wstydu

Jechał na egzamin na prawo jazdy, sam prowadząc auto. Nie dotarł do celu

Są sprawy, o których ludzie nie chcą rozmawiać. Sprawy tak żenujące, iż gdy tylko się o nich pomyśli, na twarzy pojawia się grymas. W pewnych jednak sytuacjach, pomimo niechęci, trzeba cały czas odpowiadać na pytania i wyjaśniać daną sytuację, tak jak robi to policja z Roosendaal, której to uciekł skuty kajdankami przestępca Gdyby tego wstydu było mało, zwiał oficerom, kradnąc ich własny radiowóz.

Żenujący incydent

Policja w sprawie mężczyzny z Roosendaal mówi z wyraźnym zakłopotaniem i posypuje głowę popiołem. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, ale miała. To, co się zdarzyło, przypominało nieco filmy pokroju Żandarm z St. Tropez, czy Fantomas, w których grał Louis de Funès. Sytuacja była bowiem tak samo kuriozalna i irracjonalna jak w tych komediach z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.

 

Zatrzymanie

Policja zatrzymała 32-letniego Holendra za przestępstwo związane z narkotykami. Funkcjonariusze nie wskazują dokładnie, czego dopuścił się aresztowany, ale wedle nieoficjalnych informacji chodziło o sprzedaż twardych narkotyków. W efekcie mężczyzna został zatrzymany i skuty. Zgodnie z procedurą ręce skierowano do tyłu, a następnie nałożone i zatrzaśnięte na nadgarstkach zostały bransoletki kajdanek. Jest to standardowa sytuacja, całkowicie zgodna z procedurą. Następnie dilera zaproszono na tylną kanapę radiowozu.

 

Błąd

Funkcjonariusze patrolu, po umieszczeniu podejrzanego z Roosendaal w pojeździe, zajęli się grupką zaangażowanych w zatrzymanie przechodniów. Jak się okazało, to był błąd. Gdy oficerowie rozmawiali z zebranymi na ulicy ludźmi, radiowóz nagle odjechał.

Cyrkowiec?

Policja z zażenowaniem wskazuje, iż nie ma pojęcia, jak do tego doszło. Czy podejrzanemu udało się przełożyć ręce przez plecy, czy wybił sobie kciuki i zsunął kajdanki, a może oficerowie je źle założyli? Nikt nie wie, jak to się stało. Nie wiadomo również, jak zatrzymany niezauważony przeszedł z tylnej kanapy na siedzenie kierowcy. Wiadomo tylko, jak odjechał. Patrol zostawił kluczyki w stacyjce.

 

Żartowniś

Oficerowie, widząc, jak radiowóz znika za zakrętem, mogli tylko spalić się ze wstydu przed ludźmi i wezwać na pomoc komendę, by ta namierzyła ich pojazd. Auto faktycznie odnaleziono po paru minutach, niestety bez zatrzymanego.
Gdzie podział się uciekinier? Tego na chwilę obecną nie wiadomo. Funkcjonariusze liczą jednak, iż 32-latek niedługo się pojawi, a może nawet sam stawi się na komendzie. Jest to bowiem typ człowieka, którego ego jest o wiele większe od niego samego.

 

Nie pierwszy raz

Sytuacja tego typu ma bowiem miejsce już nie pierwszy raz. Holender jakiś czas temu pojawił się na komendzie w Tilburgu. Kilka dni wcześniej został bowiem również zatrzymany przez policję. Mężczyźnie udało się jednak uciec z zaparkowanego radiowozu. Czemu więc zjawił się na komendzie? By oddać kajdanki.