Holenderska narciarka pada ofiarą nie wirusa a testów na niego
Czas spojrzeć w stronę Chin i odbywającej się tam olimpiady. Zamiast jednak przyglądać się sportowej stronie igrzysk, chcieliśmy zwrócić państwa uwagę na horror, jaki musi tam przeżywać wielu zawodników. Horror związany z obowiązkowymi testami. Horror, który ma już na swoim koncie pierwszą ofiarę. Jest nią niderlandzka narciarka Adriana Jelinkova.
Nie wynik, a testy
Adriana Jelinkova nie wystartuje dziś na igrzyskach. Narciarka, jak podają niderlandzkie media, miała w ostatnich dniach zbyt wiele stresu związanego z wieloma pozytywnymi wynikami testu na obecność COVID-19. Zdecydowała więc pojechać do domu we wtorek.
Przegrała z testami, nie wirusem
Na pierwszy rzut oka może się wydać, iż holenderska zawodnicza to kolejna ofiara koronawirusa. Nic jednak bardziej mylnego. Adriana Jelinkova przegrała z testami. 26-latka napisała w swoim oświadczeniu „Z dumą, ale i ogromnym rozczarowaniem, zdecydowałam, po rozmowach i w porozumieniu z moim zespołem, aby natychmiast wrócić (do Holandii- red.)” „To było jak spełnienie marzeń, gdy zakwalifikowałam się w zeszłym roku, ale mój debiut olimpijski okazał się rozczarowaniem”.
Czechoholenderka
26-letnia Adriana, córka Czeszki i Holendra była pierwszą niderlandzką narciarką alpejską od 1952 roku, która zakwalifikowała się do igrzysk. Jej pierwszy występ na tej imprezie w slalomie gigancie zakończył się dużym rozczarowaniem, ponieważ w pierwszym przejeździe ominęła jedną bramkę.
Winni
Jak wskazała zawodniczka ten błąd to w dużym stopniu efekt tego co działo się z nią w ostatnim czasie. Miała bardzo trudny okres przygotowawczy do swojego pierwszego wyścigu. Tydzień temu wynik testu na COVID-19 był pozytywny, co miało być echem choroby z przełomu roku. To jednak nie wszystko. Podczas następnych badań zawodniczki, testy wypadały naprzemiennie dodatnio i ujemnie. W efekcie do ostatniego momentu nie było wiadomo, czy weźmie udział w gigancie. Nie mogła również odpowiednio ćwiczyć z racji zasad epidemiologicznych.
„Ponieważ wartości Ct (wynik), nie były wystarczająco przekonujące, nie musiałam być w pełnej izolacji. Aż do dnia przed slalomem gigantem” powiedziała Jelinkova. „Co gorsza, ponownie (dzień przed), uzyskałam wynik pozytywny (…) Po nocy bez spania, oczekiwania na wyniki i wielkiego zamieszania, na krótko przed wyścigiem usłyszałam, że pozwolono mi wystartować. Stres przed wyścigiem doprowadził do ataków paniki. W końcu przekręciłam przełącznik i mimo to zaczęłam”.
To nie usprawiedliwienie
Czytając wypowiedzi zawodniczki, można by powiedzieć, iż w ten sposób usiłuje zwalić winę za swój nieudany start na innych. Sęk jednak w tym, iż to nie koniec. Narciarka miała wystąpić jeszcze w innych konkurencjach zjazdowych. Niemniej jednak jej stan psychiczny, ataki paniki, jakie przeżywała, sprawił iż po konsultacji z kadrą zdecydowała się wrócić do ojczyzny. 26-lataka, zamiast skupiać się na startach, była poddawana ciągłej presji testów i tego, czy uda się jej w ogóle wystartować. By więc ratować swoje zdrowie, nie to fizyczne, a psychiczne zdecydowała się wrócić do ojczyzny, stając się pierwszą ofiarą chińskiego systemu testów, a nie samego wirusa.
Źródło: Nu.nl