Holenderscy przewoźnicy łamią zasady bezpieczeństwa

Holenderskie firmy przewozowe wznowiły niespełna tydzień temu transport pasażerów. Te kilka dni już jednak starczyło, by wywołać ogromne kontrowersje nie tylko wśród epidemiologów i społeczeństwa, ale nawet we własnym stowarzyszeniu branżowym.

Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Mówiąc zaś konkretniej, o koszty związane z pasażerami. Autobus, który jedzie w trasę pusty, nie przyniesie dochodów. Dozwolone obecnie dla przewoźników 13 osób to zdecydowanie zbyt mało, by kurs ten był opłacalny. Należy bowiem pamiętać, iż przewoźnicy autobusowi to nie komunikacja miejska. Wielu z nich obsługuje długie trasy, na których, by nie stracić pasażerów, nie może mocno podnosić cen.

 

Nie trzynaście o trzydzieści

W efekcie wiele niderlandzkich firm przewozowych od soboty zaczęło wykonywać kursy z 30 osobami na pokładzie. Jest to więc znacznie więcej, niż wskazują przepisy. Z drugiej jednak strony zwykle w autokarach rejsowych jest od 50 do nawet 78 miejsc (przy autobusach piętrowych). Obłożenie więc nie jest pełne, a pasażerowie siedzą średnio co drugie miejsce.

 

Równi i równiejsi przewoźnicy

Stowarzyszenie przewoźników nie jest zadowolone z tego faktu, iż jego członkowie łamią prawo. Niemniej jednak bronią oni busiarzy. Wskazują, iż doszło tu chyba do pewnej nierówności wobec prawa, której ofiarą padli przewoźnicy. Obecnie bowiem w wielu miastach, w autobusach komunikacji publicznej może podróżować 30 pasażerów. W maszynach, które są często większe od miejskich busów, tych wykorzystywanych przez prywatne firmy i mogących być dezynfekowanymi po każdym kursie, w którym jest o wiele mniejsza rotacja pasażerów, może jechać tylko 13 osób. Royal Dutch Transport (KNV), zaznacza także, iż pasażerowie, którzy wchodzą do ich pojazdów, nie tylko muszą być w maseczce przez cały czas, ale też wypełnić specjalne oświadczenie odnośnie stanu zdrowia. Są to więc bardziej restrykcyjne zasady niż w transporcie miejskim. Dlaczego więc skoro kursy ich pojazdami są bezpieczniejsze, to jednak mogą przewozić mniej pasażerów?

 

Kary i grzywny

Na chwilę obecną nie wiadomo ilu przewoźników faktycznie zaczęło przewozić 30 osób w swoich pojazdach, a ilu zrobiło tylko jeden kurs, by zaprotestować wobec krzywdzących ich zdaniem przepisów. KNV nie podaje również informacji, czy policja zatrzymała któryś z takich przepełnionych autobusów i czy pasażerowie musieli zapłacić grzywny.

Sprawa mandatów w tym zakresie jest bowiem obecnie „prawną czarną dziurą”. Podróżny wykupując bilet może domniemywać ,iż przewoźnik działa zgodnie z prawem. W takiej sytuacji nie powinien zastanawiać się, czy w autokarze jest 13, czy 30 osób. Za bezpieczeństwo, w tym to epidemiologiczne, odpowiada bowiem usługodawca. Policja może jednak podobnie, jak np. przy samochodach osobowych, ukarać każdego pasażera. Czy w takiej sytuacji podróżny może domagać się zwrotu kosztów mandatu od przewoźnika? Czy też widząc, iż jest np. 14 pasażerem, może odmówić wejścia na pokład, a firma musi mu zwrócić 100% ceny biletu? Czy gdy okaże się, iż nie może kontynuować jazdy, otrzyma odszkodowanie? Nowe przepisy na chwilę obecną nie wytrzymują starcia ze skomplikowaną rzeczywistością i sami rządzący, choć niechętnie, przyznają, iż wiele tutaj może zależeć od poszczególnych interpretacji zarówno ze strony policji, jak i nawet później sądu.

W takiej sytuacji redakcja radzi więc swoim czytelnikom, by ci chcąc skorzystać z rejsowych autobusów, zanim kupią bilet, dokładnie wypytali się o formę przejazdu i maksymalną liczbę pasażerów.