Holender zgwałcił dziewczynę, „bo ona sama tego chciała”

Gwałt w hotelu pracowniczym w Holandii

Najnowsze wiadomości z Holandii mówią o kończącym się właśnie procesie 59-letniego mężczyzny z Eindhoven. Człowiek ten miał zgwałcić 15-letnią dziewczynę. Oskarżony przyznaje się do tego, iż współżył z nastolatką. Mówi jednak, iż to nie jego wina, a ona sama zmusiła go do seksu.

Pechowy wyjazd

59-letni Rob N. znał się z nastolatką od dawna. Młoda dziewczyna, jak wspomina oskarżony, nigdy nie miała łatwego życia. By więc przynajmniej trochę osłodzić jej trudy wcześniejszych lat, postanowił zabrać ją na weekendowy wypad do Luksemburga. Takie małe, krótkie wakacje, ponieważ ofiara nigdy na takich nie była. Wszystko to miało miejsce w sierpniu 2017 rok.

W pewnym momencie matkę ofiary ze snu obudził telefon. Dzwoniła jej córka, która płacząc, powiedziała, że Rob ją zgwałcił w camperze. Nastolatka przekazała matce, że wstała w nocy, by iść do toalety. Gdy wyszła, on już na nią czekał.

Poinformowany o gwałcie został również właściciel campingu (śledczy nie mówią, czy przez dziewczynę, czy jej matkę). To on zadzwonił po policję, która aresztowała 59-latka i przekazała sprawę niderlandzkiemu wymiarowi sprawiedliwości.

 

Zeznania „ofiary”

Rok po rozpoczęciu całego dochodzenia, w kwietniu 2018, oskarżony przedstawił swoją wersję wydarzeń. Wynikało z niej, iż to on jest ofiarą całej sytuacji. Mężczyzna zeznał, iż feralnej nocy obudził się i zobaczył, że dziewczyna siedzi na nim nago. Nie zepchnął jej jednak z siebie. Mężczyzna uważa, iż dziewczyna planowała to od dłuższego czasu. Była to więc brudna i przemyślana gra polegająca na oskarżeniu go o gwałt. Wszystko z powodu zazdrości ludzi, dziewczyny i jej rodziny o jego podejście do życia. Sąd w toku śledztwa, nie odrzucił tego wyjaśnienia, lecz nazywa je dziwnym.

 

Nie tylko przemoc fizyczna

Prowadzący sprawę prokurator nie chce odnosić się od wersji oskarżonego. Oskarżyciel zauważa jednak, iż wina mężczyzny jest bezstronna. Seks z osobą małoletnią i tak podlega karze. Pytanie, czy doszło do użycia siły i braku zgody, wtedy można bowiem mówić o gwałcie. Prokurator Wineke Wichern wskazuje na jeszcze jedną, ważną kwestię. Przemoc nie oznacza jego zdaniem pięści czy pasa. Może to być również polityka faktów dokonanych. Wtedy przemocą jest przymus – siła wyższa. Co bowiem miała zrobić nastoletnia dziewczyna sama w obcym kraju, nie znając języka. W tym momencie gwałt wynikał z przymusu. 15-latka musiała robić, co każe jej 59-latek, ponieważ nie widziała innego wyjścia.

 

Proces

Przymus ten trzeba jednak udowodnić przed sądem. Prokuratora czeka więc niełatwe zadania. W sytuacji tej są bowiem słowa przeciw słowom. Za wersją 15-latki przemawia jej spójność. Od początku do końca mówiła to samo. Niczego nie dodawała. Z niczego się nie wycofywała. Również matka i chłopak nastolatki potwierdzają, że gdy z nią rozmawiali, była całkowicie rozbita, zrozpaczona tym, co się stało.

Przeciwko temu są zeznania 59-latka, który upiera się, iż jego wersja jest w 100% prawdziwa. Prokuratora dziwi jednak to, iż przypomniał on sobie o niej dopiero po roku śledztwa. Co więcej, najnowsze wiadomości z Holandii pokazują, że mężczyzna ten miał, wracając do kraju, odwiedzać różne atrakcje po drodze. Czy tak zachowuje się człowiek, który przeżył traumę i został wykorzystany? Dziwi to prokuratora, który domaga się od Holendra 42-miesięcy więzienia. Czy jego zdziwienie podzieli również niderlandzki sąd, czy też przychyli się do wersji oskarżonego, dowiemy się już wkrótce.