Holandia wystąpi przeciw Polsce w Unii Europejskiej?
Obecnie w Brukseli ma miejsce pierwszy od początku pandemii koronawirusa, szczyt państw Unii Europejskiej. Wielu obserwatorów, jeszcze przed początkiem spotkania, nazwało go szczytem podwyższonego ryzyka. To nie tyczy się jednak COVID-19 a negocjacji budżetowych. Dyskusje o finansach powodują, iż bywa gorąco. Tym bardziej, iż wiele wskazuje, że może tam dojść do wewnętrznych tarć, podczas których między innymi Holandia wystąpi przeciw Polsce i Węgrom.
Bilion na stole
Rozpoczęte w piątek rozmowy dotyczą zawrotnych wręcz kwot. Na unijnym stole leży ponad 1,7 biliona euro. Część tych pieniędzy pochodzi z budżetu Unii Europejskiej. Suma ta opiewa na 1,074 biliona euro. To jednak nie wszystko z racji pandemii koronawirusa w grę wchodzi jeszcze 750 milionów z tak zwanego funduszu odbudowy. Środki te mają pomóc przezwyciężyć nie tyle epidemię, ale kryzys gospodarczy, jaki COVID-19 spowodował na „Starym Kontynencie”.
Z kwoty tej Polska delegacja, z premierem Mateuszem Morawieckim na czele, chce uszczknąć jak największy kawałek tego finansowego tortu. Szacuje się, iż nasz kraj może liczyć na 160 miliardów euro. Na sumę tę ma się składać odpowiednio 96 miliardów z budżetu UE i 64 z funduszu odbudowy.
Polak – Węgier
Nasz premier zaraz po przybyciu do Brukseli spotkał się ze swoim węgierskim odpowiednikiem. Owa przyjaźń między politykami nie jest tylko i wyłącznie czystko kurtuazyjna. Węgrzy zapowiadali bowiem veto, jeśli okaże się, iż negocjacje pójdą nie po ich myśli. Za pieniędzmi stoi bowiem wielka polityka. A w niej Polska i Węgry mają wspólne cele, przede wszystkim powstrzymanie pewnych zmian forsowanych przez niektóre państwa.
Unia Europejska to nie bankomat
Jednym z takowych państw i politycznych przeciwników naszego rządu jest premier Holandii. Mark Rutte stojąc na czele tak zwanej „grupy państw oszczędnych”, do których należy zaliczyć oprócz Holandii jeszcze Finlandię, Austrię, Danię i Szwecję, dąży do zmniejszenia budżetu i obcięcia kosztów. Chodzi o to, by wydawane środki były o wiele lepiej kontrolowane i nieprzejadane przez poszczególne stolice. Holenderski polityk uważa, iż finanse mają być swego rodzaju marchewką, a ich brak kijem. Chodzi o to, że państwa, które np. nie poczyniły zmian gospodarczych, czy same nie wprowadziły reform, mających pomóc w ratowaniu gospodarki, nie powinny dostać 100% przyznanej im kwoty. W przeciwnym razie byłoby to działanie znane z PRL, które można skreślić słowami „czy się stoi, czy się leży…”.
Praworządność
Osią sporu jest również kwestia praworządności. Unia Europejska, jak podkreśla Rutte oraz wielu innych zachodnich polityków to nie tylko wspólny rynek, ale i wartości. Nie powinno być więc tak, iż niektóre kraje mają za nic zasady państwa prawa i demokracji, łamiąc podstawy Unii Europejskiej. Dlatego też od pewnego czasu przy każdych negocjacjach finansowych mówi się o tym, by uzależnić wypłaty środków od tego, czy w danym kraju przestrzegana jest praworządność. W takiej sytuacji właśnie Polska i Węgry mogłyby zapomnieć o unijnych dotacjach.
Trudne rozmowy
Jak zakończy się szczyt, czy uda się wypracować wspólny budżet, czy może Francja, Holandia i Niemcy zablokują środki dla Polski, czy dojdzie do veta i zerwania rozmów? Wszystko to, co obecnie dzieje się w Brukseli to polityczny teatr. Dziesiątki spotkań, zakulisowych rozmów, szukania pól kompromisu, negocjacje i ustępstwa, na których wyniki zwykle należy czekać kilka dni.