Holandia odwołuje się od wyroku własnych sądów

Holenderski rząd odwołuje się od wyroku w sprawie repatriacji dzieci z obozów w Syrii. Chodzi o holenderki, które pojechały przyłączyć się do ISIS i urodziły dzieci bojownikom, a po upadku kalifatu żyją w obozach dla uchodźców. Holenderski sąd nakazał zaś ściągnięcie ich do kraju.

Niewinne ofiary

Według holenderskiego sądu, Królestwo Niderlandów musi zrobić wszystko, by ściągnąć  do kraju 56 dzieci. Malcy ci to dzieci Holenderek, jadących między innymi do Syrii, walczyć za jedyną słuszną wiarę pod czarnymi sztandarami ISIS. Sędzia prowadzący sprawę stwierdził, iż Holandia nie ma zobowiązań wobec tych 23 kobiet, ale wobec ich dzieci. Wymiar sprawiedliwości uważa bowiem, że malcy są niewinni i padli ofiarami działań swoich rodziców. Z racji tego, iż ich pochodzenie daje im niderlandzkie obywatelstwo, ich kraj ojczysty musi się o nie zatroszczyć, tym bardziej że część z nich straciła już swoich rodziców.

 

Palący problem

Decyzja ta nie ucieszyła władz w Hadze. Z jednej strony żaden polityk nie wyprze się obywatela swojego kraju, tym bardziej, jeśli jest to kilkuletnie dziecko. Ono bowiem nie zawiniło w całym konflikcie. Ściągnięcie ich więc do Holandii i poddanie socjalizacji, tak by nauczyły się żyć w normalnym społeczeństwie, nie powinno być problemem. Byłoby to nawet dość proste, ponieważ wiele z nich jest w takim wieku (85% nie ma więcej niż 6 lat), że za kilka lat nie pamiętałyby już koszmaru wojny i Państwa Islamskiego. Rodzą się jednak problemy natury prawnej. Dziecka nie można od tak odebrać matce. Po drugie Niderlandy obowiązuje tak zwane „prawo łączenia rodzin”.

To zaś oznacza, iż niechciane matki prędzej czy później wytoczyłyby sprawę Królestwu Niderlandów, jeśli to by nie chciało również i ich przyjąć. Owszem istnieją wyjątki wykluczające taki przyjazd. Dzieje się tak, jeśli nie leży to w najlepszym interesie dziecka lub jeśli zagrożony jest porządek publiczny. Niemniej za każdym razem należałoby udowadniać to przed sądem. Tu zaś pojawia się problem, ponieważ wiele kobiet przebywających w obozach mówi, iż nic nie wiedziało o zbrodniach ISIS. One tylko gotowały, prały, sprzątały i rodziły dzieci bojownikom. Nie zabijały, nie odcinały głów, czy nie prowadziły działalności agitatorskiej. Jeśli to połączy się z domniemaniem niewinności, może się okazać, iż nie znajdą się dowodu uniemożliwiające przyjazd tym mocno zradykalizowanym kobietom do kraju.

Brawa dla sądu

Decyzja sądu została z optymizmem przyjęta przez posłów D66. Politycy tej partii uważają, że dzieci nie są winne przewinień rodziców. To zaś, iż przebywają w obozach dla uchodźców świadczy o tym, że chcą odciąć się od dawnego życia, od koszmaru wojny. Należy więc im w tym pomóc. Nie każdy podziela jednak ten optymizm.

Apelacja

Poniedziałkowa decyzja sądu w Hadze już we wtorek spotkała się z wszczęciem procedury apelacyjnej. Orzeczenie sądu, zdaniem polityków, rodzi wiele „pytań” i „aspektów” w stosunku do umów prawa międzynarodowego i krajowego. Miały one być niewystarczająco uwzględnione, gdy zapadał wyrok sądu pierwsze instancji.

Apelacja jednak nie zmienia zbytnio stanu faktycznego. Wymiar sprawiedliwości orzekł, że państwo musi zrobić wszystko (zaczynając nie później niż w  ciągu dwóch tygodni), aby przynajmniej przesiedlić dzieci, nawet jeśli zostanie wniesione odwołanie. To zaś oznacza, że pomimo procedury apelacyjnej Holandia musi przynajmniej rozpocząć jakieś działania w sprawie 56-malców.