Holandia odbiera dzieci po zmarłych dzihadystach

Holenderskie władze postanowiły przywieźć do kraju dzieci po zmarłych terrorystach z ISIS. Wszystko dlatego, że w tych malcach płynie dalej holenderska krew.

Holenderskie władze odzyskały dwójkę dzieci należących do bojownika tak zwanego Państwa Islamskiego. Są to sieroty po kobiecie, która wyjechał ze Zwolle, by walczyć za kalifat. Dzieci zostały zabrane z obozu dla uchodźców Ain Issa przez francuskie władze i przekazane w poniedziałek pod opiekę holenderskiego opiekuna. O swojej decyzji poinformowali wspólnie minister spraw zagranicznych i minister sprawiedliwości i bezpieczeństwa. Wystosowali oni specjalny list skierowany do izby niższej, w którym tłumaczyli motywy swojego działania:

,,(Działania te- red.) Dotyczyły dwojga młodych holenderskich sierot, które przebywały w obozie, w Syrii, w tragicznych warunkach i pozbawione opieki rodzicielskiej. Władze lokalne również nie mogły się nimi zająć. W umowie między Francją a Holandią pojawiła się możliwość przeniesienia tych dwóch sierot do Holandii”.

 

Dzieci terrorysty

Maluchy są już w drodze do Holandii. Praktycznie całą akcję organizował francuski MSZ, który zaplanował przewóz dla dwunastu sierot po swoich bojownikach. Właśnie z tą grupą miało przybyć dwóch chłopców w wieku 2 i 4 lat. Ich matką była 31-letnia Holenderka, która pojechała walczyć do Syrii ku chwale Allacha. Tam spotkała swojego przyszłego męża, Belga dżihadystę Jamala El K. Terrorysta zginął podczas działań wojennych. Kobieta zaś, gdy sytuacja w kalifacie stawała się coraz trudniejsza, postanowiła udać się do obozu Ain Issa. Tam na początku tego roku zmarła na skutek chorób i niedożywienia. Sierotami w kurdyjskim obozie zajęła się inna Europejka, a w tym samym czasie rodzina zmarłej matki starała się, z pomocą prawników, ściągnąć sieroty do Niderlandów.

 

W działaniach rodziny pomogły władze i dzięki dwustronnym umowom między autonomicznym rządem w północnej i wschodniej Syrii, a Holandią dzieci trafiły do delegatury Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Ain Issa, skąd po uzupełnieniu wszystkich formalności wyruszyły w drogę do swojej nowej ojczyzny.

 

Mieszane uczucia

Wielu Holendrów, jak i polityków ma mieszane uczucia w stosunku do tej sprawy. Z jednej strony wartością najwyższą zawsze jest dobro dzieci. Sieroty nie mogą również odpowiadać za błędy swoich rodziców. Należy się im więc, jako Holendrom opieka ich rodzimego kraju. Z drugiej jednak wielu ludzi ma wątpliwości czy dzieci, szczególnie 4-latek rosnący w strasznych warunkach terroru i obozu dla uchodźców będzie w stanie odnaleźć się w holenderskim społeczeństwie. Obawy budzi również możliwość ich przyszłej radykalizacji i tego, że dzięki ortodoksyjnym muzułmanom mieszkającym w Holandii, dowiedzą się o „męczeńskiej śmierci” swoich rodziców z rąk niewiernych i będą chcieli ich pomścić. Dlatego też krewni tej dwójki mogą spodziewać się, iż będą bacznie obserwowani przez holenderskie służby bezpieczeństwa.