Haga znów blokuje Malieveld
Władze Hagi znów boją się protestów i zamieszek w mieście. W niedzielę samorządowcy wydali, około godziny 13, nadzwyczajne zarządzenie dotyczące blokady Malieveld. Pomimo tego na zamkniętym obszarze pojawili się ludzie i interweniowała policja.
Władze gminy Haga w trybie pilny wydały zarządzenie nadzwyczajne dotyczące Malieveld i Koekamp. Przepisy, które weszły w życie w niedzielę, o godzinie 13 nakazywały ludziom znajdującym się we wspomnianych wyżej lokacjach ich opuszczenie, a osobom udający się na nie zabraniały wejścia na ten teren. Ponadto akty prawa miejscowego zobowiązywały wszystkich do niedemonstrowania w tym obszarze.
Interwencja policji na Malieveld
Jak można było jednak łatwo się przekonać, nie wszyscy zgodzili się z decyzjami władzy. Dosłownie kwadrans przed oficjalną decyzją samorządowców, grupa około dziesięciu protestujących weszła na teren Malieveld. Interweniowała policja, która piętnaście minut później wyprowadziła demonstrantów. Policja potwierdza, iż podczas jej działań zatrzymano i wylegitymowano kilka osób. Nie wiadomo czy ktoś z demonstrantów trafił do aresztu.
Dworzec centralny
Po zakazie zgromadzeń na Malieveld i Koekamp część demonstrujących udała się w rejon dworca centralnego w Hadze. Obyło się tam jednak bez większych, znaczących incydentów. Duża w tym zasługa policji, która po wydarzeniach sprzed tygodnia dokładnie obstawiła całe miasto. Obawiano się bowiem, iż dojdzie do takich samych zamieszek jak wtedy, gdy zatrzymano ponad 400 osób.
Więcej dziennikarzy nic demonstrantów
Początkowo bowiem wiele na to zapowiadało. Organizatorzy - Virus Madness namawiali na powtórzenie demonstracji. Burmistrz politycznej stolicy Niderlandów jednak pomny wcześniejszych ekscesów od razu zapowiedział, iż zakaże protestów. W postanowieniu tym poparł go, również w sobotę, wymiar sprawiedliwości Królestwa Niderlandów, który wyrokiem zakazał zgromadzenia. Po tym orzeczeniu prawnik reprezentujący Virus Madness zwrócił się z odezwą do ludzi, by nie przybywali w niedzielę na Malieveld. Jak bowiem wskazuje VM, nikomu nie jest potrzebna kolejna przemoc i zamieszki. Te bowiem nie stanowią dobrej drogi do celu i wypaczają sens całej demonstracji.
Faktycznie, ludzie posłuchali apelu. W niedzielę, na placu i w jego okolicach zamiast setek, tysięcy ludzi pojawiło się może kilkadziesiąt osób. Złośliwi mówią nawet, iż w rejonie Malieveld było więcej dziennikarzy, kamerzystów i fotografów niż demonstrantów. Wszyscy oni czekali na doskonały materiał z bójek z policją. Do tych na szczęście jednak nie doszło.