Gorące lato i problemy ratowników z KNRM
Piękna, gorąca pogoda, dla niektórych po długim okresie koronowej izolacji, jest jak wybawienie. Można cieszyć się słońcem, plażą, wodą. To, co jednak jednym sprawia przyjemność, innym spędza sen z powiek. KNRM informuje, iż w tym roku w czerwcu, maju i lipcu musieli podjąć zdecydowanie więcej działań niż w latach ubiegłych.
Królewskie Holenderskie Towarzystwo Ratownicze (KNRM), poinformowało, iż w ciągu ostatnich tych trzech miesięcy musieli interweniować 455 razy. Jest to o ponad 100 przypadków więcej niż w latach ubiegłych. Rzecznik służby poszukiwawczo-ratowniczej wskazuje jednak, iż jest to dość niezwykły wzrost, przekładający się średnio na jedną interwencję dziennie więcej. Jego zdaniem za taki stan odpowiada obecna sytuacja w kraju i ogromna presja jak spadła na Holendrów. Jak bowiem brutalnie, by to nie zabrzmiało, wielu z nich topiłoby się lub miało problemy na wodzie w ciepłych krajach basenu Morza Śródziemnego czy na Wyspach Kanaryjskich. Z obawy jednak przed koronawirusem cześć mieszkańców Niderlandów postanowiła pozostać w ojczyźnie i w niej spędzać wakacje. Dlatego też większość nadmorskich plaż czy kąpielisk w głębi kraju jest po prostu oblężonych tak, iż ratownicy i obsługa nie wpuszczają kolejnych amatorów kąpieli.
Przyczyna wyjść w morze
O holenderskich jednostkach SAR informujemy bardzo często podczas poszukiwań ofiar, które nie poradziły sobie z prądami Morza Północnego. Niemniej jednak czynności tego typu stanowią tylko niewielki procent działalności KRNM. Spośród wspomnianych 455 akcji najwięcej dotyczyło kwestii związanych z technicznymi awariami łodzi. Jednostki nie tyle tonęły, co psuły im się silniki z racji starego, brudnego paliwa.
Marynarz to nie mechanik
Wielu z tych interwencji można by uniknąć, gdyby ludzie na statkach podchodzili do sprawy trochę inaczej. Obecnie, gdy silnik tylko zaczyna przerywać lub się dławić od razu wzywa się ratowników. Ci zaś wskazują, iż już dawno minęły czasy, gdy naprawa silnika na statku byłą częścią przygody i każdy posiadający patent wiedział co ma zrobić, by go ponownie odpalić, gdy zapcha się przewód lub filtr. Obecnie ludzie po prostu wypożyczają łódź lub kupują ją od kogoś i wypływają, nie sprawdzając i nie konserwując wcześniej napędu.
Foki, ludzie i KNRM
W przypadku licznych zaś zgłoszeń o pływaku w tarapatach, ratownicy urządzali sobie polowania na foki. Jak to jest możliwe? Jak wskazuje KRMN ludzie widząc z oddali błyszczący tułów zwierzęcia, mniej więcej ludzkich rozmiarów, mylą je z człowiekiem. Tułów ten widać na chwilę, a potem znika na dłuższy czas w wodzie. Dla niewprawnego oka to może oznaczać tylko jedno, tonącego człowieka.
W zaistniałej sytuacji w akcji wykorzystywane są ogromne środki. Helikoptery, zespoły nurków, łodzie z sonarami. Warte tysiące euro poczynania kończą się zaś namierzeniem ssaka morskiego, którego w tym roku wyjątkowo często można spotkać u wybrzeży Holandii. Jak jednak zaznaczają ratownicy, wolą oni 10 razy wypłynąć do foki, niż zignorować niepewne wezwanie i mieć na sumieniu ludzkie życie. Z tego względu nie ganią też ludzi wszczynających takie fałszywe alarmy, ponieważ nikt nie chce, by w obawie przed sankcjami, ktoś nie wezwał pomocy, gdy stawką było faktycznie ludzkie życie.