Anonimowy system aplikacji o pracę wystartował w Holandii

Wielokrotnie na łamach naszej strony informowaliśmy o tym, iż wielu pracowników jest dyskryminowanych nawet nie w samej pracy, ale jeszcze podczas aplikacji na nią. Sytuacja ta dotyka najczęściej obcokrajowców i pracowników migrujących. Spotkało się z nią również wielu Polaków szukających zatrudnienia w Holandii na własną rękę. Być może jednak te problemy już niedługo się skończą. Trickle wprowadza bowiem nowy, anonimowy system aplikacji.

Lepsi i gorsi aplikanci

Testy i analizy przeprowadzone przez socjologów niejednokrotnie pokazywały, iż wystarczy posiadać nieholenderskie nazwisko, by zostać skreślonym podczas poszukiwania pracy. Holendrzy często bowiem chcą zatrudniać swoich. Duże znaczenie ma również kolor skóry, który podobnie jak pochodzenie może zaważyć więcej na etacie niż wykształcenie i doświadczenie zawodowe. Pracodawcy biorą pod uwagę również nawet płeć kandydata. Sytuacja ta, wedle niderlandzkich badań, jest powszechna. Co drugi mieszkaniec krainy tulipanów był w swojej karierze zawodowej przynajmniej raz w jakiś sposób dyskryminowany podczas procedury aplikacyjnej.

By jednak nie było aż tak jednoznacznie, zanim doszło do kryzysu na rynku pracy, również aplikanci dyskryminowali pracodawcę. Dotyczyło to zwłaszcza ekspertów w danych dziedzinach, którzy mogli przebierać w ofertach. Ludzie tacy woleli czasem pracować u Holendra niż u np. Turka, mimo iż oferował to samo stanowisko za tę samą kwotę.

 

Koniec dyskryminacji

Aby przeciwstawić się tego typu działaniom, od początku tego tygodnia w sieci działa  Tricke. Jest to tablica ogłoszeń o pracę. Tak jak na wielu innych tego typu stronach można ogłaszać się, iż oferuje lub poszukuje się pracy. Nie różni się ona niczym od konkurencji, z wyjątkiem jednej rzeczy. Zgłoszenie można dodać anonimowo. Na oferty odpowiada się za pośrednictwem specjalnego formularza zgłoszeniowego, który anonimizuje zgłoszenie. Trickle, jak mówią twórcy, „odfiltrowuje” takie dane jak płeć, imię, nazwisko, narodowość. Każde zgłoszenie określane jest jakimś kolorem, który używany jest zamiast danych osobowych. Jest więc kandydat zielony, niebieski, fioletowy itd. Dzięki temu pracodawca, przeglądając aplikację, porównuje jedynie faktyczne doświadczenie i wykształcenie z CV pracownika. Gdy zaś, na któregoś z nich się zdecyduje, daje znać Tricke, iż spodobał mu się np. „amarant”.

 

Start aplikacji

Projekt, który wystartował niespełna tydzień temu, jest jeszcze w powijakach. Nie ma tam obecnie zbyt wielu ofert pracy. Niemniej jednak ciągle przybywają nowe, a branża jest bardzo zainteresowana tym typem rekrutacji. Zwłaszcza jeśli firma X czy Y wcześniej została posądzona o rasizm, czy dyskryminację, taki sposób aplikacji może oczyścić ją ze złego PR. Być może więc już niedługo eksperyment ten stanie się normą w procedurach aplikacyjnych.