Gmina ostrzega poszukiwaczy skarbów

Gmina ostrzega poszukiwaczy skarbów

Wielu, którzy kiedyś oglądali przygody pewnego archeologa z biczem u boku, zastanawiało się, jak to jest być poszukiwaczem skarbów. Część postanowiła to sprawdzić. Zamiast jednak kapelusza i bata sięgnęli po wykrywacz metalu. To właśnie ich ostrzegają władze gminy Buren w Holandii. Poszukiwania nazistowskich skarbów mogą bowiem skończyć się śmiercią, kalectwem albo odsiadką lub wysokimi karami grzywny.

Nazistowski skarb

W Królestwie Niderlandów jest wielu „detektorystów”. Nie jest to wprawdzie tak popularne hobby, jak jazda na rowerze czy rolkach, ale z racji dość przyjaznych przepisów jest ono popularniejsze niż choćby w Polsce. W ostatnich dniach jednak takie poszukiwania skarbów przeżywają prawdziwy boom. Wszystko po tym, jak po 78 latach pojawiła się mapka a której rzekomo zaznaczono miejsce ukrycia kosztowności zrabowanych przez Niemców. Te mają właśnie znajdować się gdzieś na terenie gminy.

 

Mapa

Mapa pojawiła się 3 stycznia. Wynika z niej, iż w miejscowości Ommeren (w gminie Buren), ma znajdować się skrytka z kosztownościami zabranymi przez nazistów z Rotterdamsche Bank na Velperweg. W banku, podczas walk w regionie, miało dość do wybuchu otwierającego skarbiec. W efekcie diamenty, zegarki, złoto i biżuteria miały trafić bezpośrednio w ręce, a właściwie kieszenie i plecaki znajdujących się tam Niemców. Ci zaś bojąc się, iż zostaną złapani przez Aliantów, którzy odbiorą im te dobra, mieli je zakopać w skrzyniach po amunicji.

Poszukiwania skarbu

Wiadomość o złocie i diamentach w starych nazistowskich skrzyniach rozbudziła wyobraźnię poszukiwaczy skarbów, którzy ruszyli dosłownie w pole. Chętnych odnalezienia zrabowanych kosztowności było tak dużo, że przeraziło to samorządowców z Buren. Ci więc postanowili działać.

 

Ostrzeżenia

Władze regionu postanowili przekazać poszukiwaczom, iż istnieją „surowe zasady” dotyczące ich działań. Ustawa o dziedzictwie kulturowym wyraźnie wskazuje, gdzie wolno, a gdzie nie wolno prowadzić wykopalisk, jeśli nie ma się stosownych certyfikatów (np. pozwolenia władz). Dodają również, iż władze rekwirują wszystkie przedmioty mające wartość historyczną w celu badań. Znalazca musi je przekazać gminie i wskazać, gdzie zostały znalezione. Inaczej będzie to zwykła kradzież.

 

Zakaz wykrywaczy metalu

Ponadto gmina wskazuje, iż na jej terenie obowiązuje zakaz prowadzenia działań z wykrywaczami metali. Wszyscy, którzy z nich korzystają, robią to więc nielegalnie. Niezbędne jest bowiem do tego upoważnienie z urzędu miasta, o które mało kto wystąpił.

 

Zagrożenie

Czemu władze wprowadziły zakaz korzystania z wykrywaczy metali? Bo na tym obszarze ich użycie może być śmiertelnie niebezpieczne. Urządzenie to wykryje nie tylko puszkę po piwie czy monetę, ale również niewypały i niewybuchy. W rejonie przebiegała linia frontu i ziemia skrywa wiele takich nieprzyjemnych niespodzianek. W skrzyniach z amunicją może być schowany nie tylko skarb, ale też i amunicja sprzed prawie 80 lat. Jej nieopaczne wyciągnięcie lub nawet uderzenie łopatą, może doprowadzić do eksplozji. Tkwiące w ziemi bomby lotnicze, miny, granaty czy pociski moździerzowe mogą zaś z łatwością zabić lub potężnie okaleczyć poszukiwacza.

Gorączka złota

Mimo tych ostrzeżeń chętnych nie brakuje. Wielu godzi się na ryzyko sankcji prawnych czy nawet utraty życia, widząc oczami wyobraźni skarb zrabowany z holenderskiego banku. Poszukiwacze chcący odnaleźć ukryte dobra wchodzą nawet na prywatne posesje, o czym informuje niderlandzka policja. Sypią się więc groźby, upomnienia i mandaty, ale złota brak.

 

 

Źródło: wydarzenia.interia.pl