GGD: Holendrzy chcą się badać na potęgę

7 euro 50 centów – oto cena wolności w Holandii

Ostatnie dane podane przez RIVM dotyczące nagłego wzrostu zachorowalności na COVID-19, spowodowały pewną panikę w społeczeństwie. Wielu ludzi postanowiło poddać się testom na obecność wirusa. Liczba zgłaszających się do badania rośnie z każdym dniem. GGD zwiększa przepustowość punktów badawczych, ale wskazuje również, iż jeśli sytuacja się nie zmieni, już niedługo miejsca te mogą nie nadążyć z obsługą potencjalnie zakażonych.

Od pierwszego czerwca w Niderlandach istnieją „ulice testowe”. Są to punkty drive thru, do których mogą przyjechać mieszkańcy Holandii mający podejrzenia, iż zostali zakażeni koronawirusem. Po pobraniu wymazu przebadani czekali zwykle od 24 do 48 godzin na wynik badania, które wskazywało, czy w obecnej chwili człowiek ten jest chory lub zdrowy. Nie testowano bowiem na obecność przeciwciał. W pierwszych dniach czerwca na tego typu badanie telefonicznie zarejestrowała się ogromna ilość chętnych. Z czasem jednak liczba interesantów nieco spadła i wszystko odbywało się w miarę płynnie.

Nagły wzrost

Tak było do ubiegłego tygodnia, kiedy to RIVM ogłosił, iż zamiast szacowanych 500 nowych zakażeń tygodniowo jest ich blisko 1000. Choroba zaczęła więc znów mocno rozprzestrzeniać się wśród mieszkańców Niderlandów. Jak wskazuje GGD w piątek liczba przeprowadzonych testów wyniosła rekordowe 20533 badania. Służby uruchamiają kolejne punkty i zwiększają przepustowość już istniejących. Niemniej jednak, jak wskazuje rzecznik GGD, odpowiadając na zapotrzebowanie i dostosowując się do niego, zawsze będą krok za nim.

Poślizg

Co to oznacza w praktyce. Obecnie na wynik badania należy czekać nie 24 ani 48 godzin, ale nierzadko aż 72 godziny. W internecie można zaś znaleźć wielu rozgoryczonych pacjentów, którzy wskazywali, iż ich czas oczekiwania oscylował nawet w granicy 90 godzin. Wiele wpisów mówiło również o oczekiwaniu na poziomie 50 godzin. Internetowy rekordzista czekał zaś pond 4 dni. GGD oficjalnie jednak nie potwierdza tych informacji. Możliwe więc, że niektórzy rozgoryczeni oczekiwaniem ludzie dodali trochę czasu od siebie.

Czemu pojawiają się takie opóźnienia? Te wynikają nie z racji samego badania, a systemu raportowania. Ten bowiem zakłada kontakt telefoniczny z każdym przebadanym, nawet jeśli wynik jest negatywny. Nawet chwila rozmowy to zaś czas. Obecne zapisy nie pozwalają bowiem na automatyzację systemu i informowanie o negatywnych wynikach np. za pośrednictwem zautomatyzowanego systemu sms lub mailingowego.

 

To świetnie

Pomimo iż system testów zaczyna się dławić, wielu ekspertów bardzo cieszy się z tego powodu. Wszystko dlatego, że działania te pokazują, iż w dobie liberalizacji obostrzeń koronowych ludzie znów przejęli się sytuacją i zaczęli zwracać uwagę na siebie i swoich bliskich. Ponadto ci, którzy borykają się z uciążliwością zapisania na test i długim czasem niepewności w oczekiwaniu na wynik, będę bardziej dbać o swoje zdrowie, przestrzegając obostrzeń, by znów nie tracić czasu na kolejne badania.