Dziwne włamanie w Brabancji
Parę dni temu funkcjonariusze z regionu Brabancji Północnej poinformowali o umorzeniu sprawy bardzo dziwnego włamania, jakie miało miejsce na przedmieściach Eindhoven, 14 lutego. Policjanci są jak mało kiedy pewni motywu. Najnowsze wiadomości z Holandii wskazują, iż powodem włamania były sprawy damsko-męskie.
14 luty – walentynki święto zakochanych. Młode małżeństwo mieszkające w domku na przedmieściach (Woensel), postanowiło uczcić swoją 1 rocznicę wypadem nad Morze Północne. Wzięli więc piątek wolny i wyjechali na weekend. Po powrocie czekała na nich w domu niemiła niespodzianka.
Włamanie
Po upojnym weekendzie, parę czekał dość bolesny powrót do rzeczywistości. Okazało się, że ktoś najprawdopodobniej włamał się do ich domu. Szyby w oknach były całe, ale widać było wyraźnie, że ktoś grzebał przy zamku. Drzwi nie były otwarte siłą, ale zamek nosił wyraźne ślady narzędzi. Małżeństwo postanowiło więc pozostać przed drzwiami i zadzwonić na policję. Wszystko po to, by przypadkiem nie zatrzeć żadnych śladów włamania i kradzieży.
Oględziny
15-minut później para w asyście funkcjonariuszy weszła do budynku. Hol nie nosił żadnych oznak działalności złodziei. Podobnie było w gabineciku. Sytuacja zmieniła się jednak gdy cała czwórka weszła do salonu. Tam na stole stały brudne naczynia po obiedzie, kieliszki, sztućce. Na podłodze leżało zaś kilka płatków róż. Nic więcej. Kuchnia wyglądała podobnie. Nie było wywalonych szafek, a jedynie niepozmywane naczynia. Generalnie można, by powiedzieć włamywacz kucharz. Właściwie to para włamywaczy, ponieważ na stole nakryto dla dwóch osób.
Sprawa wydawała się coraz dziwniejsza, kulminacja miała miejsce jednak dopiero na piętrze w sypialni. Tam również szafki i garderoba pozostały nienaruszone. Ślady bytności osób trzecich zdradzało tylko zmierzwione łóżko i rozrzucone świeże ręczniki w łazience. Gospodyni była bowiem pewna, iż nie wyciągała tych ręczników, ktoś musiał je zabrać ze stojaka i wykorzystać po kąpieli.
Dowody rzeczowe
Gdy małżeństwo przeglądało łazienkę, jeden z dwójki oficerów zawołał ich nagle do sypialni. Policjant wskazał na pustą paczkę po prezerwatywach i kartkę papieru pod poduszką. Rzeczy te nie należały do małżeństwa. Musiał zostawić je przestępca.
Listopad
Kilka sekund później stało się jasne co tu zaszło. Kartka papieru to był list. List do właścicieli budynku. Wynikało z niego, że ktoś chciał pochwalić się przed dziewczyną domem. Zaimponować swojej ukochanej. Niestety sam mieszał w kawalerce gdzieś w Utrechcie. Postanowił więc iść na całość. Dom ofiar wybrał zaś z racji tego, iż stoi on lekko na uboczu i nie widać, z zewnątrz czy ktoś jest w środku.
Mężczyzna, który nie zdradził nawet swojego imienia, przepraszał i prosił, by domownicy nie wzywali policji. Do listu dołączone było również 100 euro na pokrycie kosztów uszkodzonego zamka i sprzątania po randce, która sądząc po zmierzwionej pościeli, zakończyła się powodzeniem.
Dochodzenie
W zaistniałej sytuacji młoda para nie wycofała jednak zgłoszenia. Zresztą funkcjonariusze już byli na miejscu. W efekcie mundurowi rozpytali sąsiadów. Ci jednak, zgodnie z tym co zauważył włamywacz, nie widzieli nikogo. Brak monitoringu i jakichkolwiek poszlak co do pojazdu sprawcy zamieszania również nie ułatwiał sprawy. W końcu z racji na nikłą szkodliwość i „zadośćuczynienie” funkcjonariusze po trzech tygodniach śledztwa, za zgodą małżeństwa, zakończyli postępowanie.
Interesują Cię najnowsze wiadomości z Holandii? Odwiedź naszą stronę główną.