Dzielnica Czerwonych Latarni świeci pustkami

Niepokojące wieści docierają z Amsterdamu. Kłopotliwa "duma" miasta, Dzielnica Czerwonych Latarni, jedna z najsłynniejszych dzielnic na świecie świeci pustkami. Niektórzy mówią, iż jest tam obecnie więcej personelu niż odwiedzających.

Parę dni temu z Dzielnicy Czerwonych Latarni przyszły wyjątkowo niepokojące komunikaty. Ten, zwykle pełne turystów, jak i rodowitych Holendrów obszar świeci pustkami. Cor van Dijk, człowiek szefujący tamtejszemu stowarzyszeniu przedsiębiorców wskazuje, iż salony masażu, domy publiczne czy nawet sklepy erotyczne świecą pustkami. Już kilka razy zdarzyło się, iż wieczorem w dzielnicy było więcej pracowników niż odwiedzających. Zdaniem przewodniczącego stowarzyszenia wszystko to efekt nagłego wzrostu zachorowań i przybycia do Holandii II fali COVID-19.

 

Zamknięte lokale w dzielnicy Czerwonych Latarni

Z powodu braku klientów wiele tamtejszych punktów usługowych zostaje zamkniętych. Jak mówią ich właściciele, nie opłaca im się ich otwierać. Koszty są bowiem niewspółmiernie większe od zysków. Z racji na mały ruch przez pewien czas były zamknięte między innymi Erotic Museum, Theater 97, czy Sexy Loo. Wydawać by się mogło, iż tego typu miejsca nigdy nie będą narzekać na brak klientów. Epidemia i obostrzenia koronowe kazały jednak szybko zrewidować to podejście. Część tamtejszych biznesmenów wskazuje nawet, iż uwzględniając pomoc rządu, wielu punktom na erotycznej mapie dzielnicy może nie udać się przetrzymać kryzysu.

 

Popierają, ale…

Jak mówią tamtejsi przedsiębiorcy, popierają oni walkę władz z epidemią. Zdrowie i życie są bowiem najważniejsze. Liczą jednak, iż rząd wprowadzi takie nowe decyzje, by nie dokonywać kolejnego całkowitego lockdownu. Ludzie muszą bowiem z czegoś żyć, a odgórne zamknięcie lokali będzie oznaczać ich upadłość. Taki scenariusz jest jednak dość prawdopodobny. Wszystko dlatego, iż to właśnie stolica coraz częściej widnieje jako region z największą liczbą pozytywnych wyników testów na COVID-19. Rząd zaś już we wtorek zdecydował się na zamknięcie lokali gastronomicznych.

 

Szara strefa

Cała ta sytuacja ma jeszcze jeden, często przemilczany, aspekt. Wiele pracownic i pracowników seksualnych, by zarobić na chleb, będzie musiało przejść do szarej strefy. To zaś oznacza dla nich dużo większe niebezpieczeństwo. W grę wchodzą zarówno pijani klienci przyjmowani w domu, brak opłat za świadczone usługi, jak i przemoc oraz gwałty.