Dym ze stanów nad Holandią i zmiana koloru nieba

Wydarzenia takie jak te, które miały miejsce ostatnio pokazują, jak mały jest nasz świat. Stanowią również dobitny dowód na to, iż o ekologii i ochronie środowiska należy myśleć globalnie. Dym z amerykańskich pożarów dotarł nad Niderlandy. 

Co się stało? Dymy z amerykańskich pożarów lasów sprawiły, iż w Holandii niebo stało się pomarańczowe.

Dym nad Holandją

Dymy z pożarów, które od pewnego czasu szaleją w zachodnich stanach Stanów Zjednoczonych dotarły również nad Europę. Naukowcy z programu Obserwacji Ziemi Unii Europejskiej Copernicus prezentują wymowne zdjęcia satelitarne ukazujące to zjawisko. W najbliższych dniach ilość cząsteczek sadzy i dymu ma się jeszcze zwiększyć nad Starym Kontynentem.

Wszystko to efekt pożarów w Kalifornii, Oregonie i Waszyngtonie. Żywioł jest tam dużo bardziej intensywny, niż miało to miejsce we wcześniejszych latach.

 

Podobne informacje podają Amerykanie z National Weather Service. Ich zdaniem spora część dymu znalazła się na dużych wysokościach i kieruje się na wschód. Modele uwzględniające globalne kierunki wiatrów wskazują, iż cząsteczki te będą docierać do nas w tym tygodniu. Nie ma się zresztą czemu dziwić. W Stanach dym znad płonących lasów widać z odległości aż 8000 kilometrów.

Mały wpływ

Obecne cząsteczki dymu znajdujące się nad Holandią nie mają praktycznie żadnego wpływu na sytuację w kraju. Na chwilę obecną jest ich zbyt mało, tworzą zbyt cienką warstwę, która jest również zbyt wysoko w powietrzu. Niemniej jednak, na początku tego tygodnia, zanieczyszczeń tych było nieco więcej i wnikliwi obserwatorzy mogli zobaczyć, że słońce świeciło nieco bardziej blado, a popołudniami niebo przyjmowało bardziej pomarańczowy odcień. Podobnie będzie i w najbliższych dniach (jeśli pogoda się nie zmieni), również rano. O wschodzie i zachodzie niebo przez dym wyda się nieco mocniej nasycone kolorami.

Oddziaływanie na człowieka

RIVM nie jest w stanie powiedzieć, czy cząsteczki dymu znad USA będą miały wpływ na zdrowie Holendrów. Sytuacja tego typu pojawia się bowiem tak rzadko, iż nie ma żadnych modeli czy wzorców pozwalających obliczyć stopień ryzyka. Na chwilę obecną jednak, dopóki pyły są w wysokich warstwach atmosfery, nie powinno nic zagrażać astmatykom ani alergikom.