Dwulatek ginie na torze motocrossowym
Do tragicznego wypadku doszło w sobotę na torze motocrossowym w Groningen Marum. Dwuletni chłopiec i jego 35-letni ojciec zostali ciężko ranni w wypadku z udziałem motocykla terenowego. Lekarze długo starali się walczyć o życie dziecka. W niedzielę jednak rodzina poinformowała o śmierci małej ofiary. Jak doszło do tego wypadku?
Wypadek
Do wypadku doszło na skrzyżowaniu przy Kloosterweg w Marum, około 14.30. Wtedy to na tamtejszym torze motocrossowym ćwiczył 19-latek. Młody mężczyzna nie opanował swojego pojazdu podczas jednego ze skoków i wylądował obok toru. Pech chciał, iż w miejscu lądowania motocykla, przy wyjściu z małego tunelu pod jedną z górek znajdował się właśnie 35-latek ze swoim dzieckiem. Mężczyzna nie mógł widzieć problemów motocyklisty, nie miał czasu też zareagować w żaden sposób.
Uderzenie
Warzący ponad sto kilo motocykl uderzył w dwójkę. Bezpośredni i najmocniejszy cios przyjął właśnie dwulatek, Jego rodzic również został poważnie pokiereszowani. Obrażeń doznał też kierujący jednośladem.
Na miejsce natychmiast wezwano jednostki ratunkowe. Na torze oprócz kilku karetek pogotowia wylądował również śmigłowiec lotniczego pogotowia ratunkowego. Lekarze na miejscu, jak i później w szpitalu, starali się zrobić wszystko, by uratować życie chłopca. Niestety ich walka nie zakończyła się sukcesem. Na stół operacyjny trafił również rodzic. Mężczyzna przeszedł operację. Jego stan psychiczny i fizyczny z racji na to, co się stało, lekarze uznają za dobry.
Szok
Prezes Henk Hulshoff z Motorclub Marum jest w szoku po wypadku. „Żałujemy tego, co się stało. To najgorszy wypadek, jaki kiedykolwiek widzieliśmy na torze. Czasem zdarzają się incydenty kierowców, ale głównie wszystko dotyczy złamania rąk lub nóg. Widzom nigdy nie przydarzyło się nic. To bardzo tragiczne” mówi dziennikarzom RTV Noord prezes przekazując szczere kondolencje rodzinie.
Bezpiecznie?
To, co się stało zrodziło wiele pytań dotyczących bezpieczeństwa toru. Prezes klubu wskazuje, iż miejsce spełnia wszystkie standardy bezpieczeństwa Królewskiego Holenderskiego Stowarzyszenia Motocyklistów. Nie ma więc sobie nic do zarzucenia, wskazując po prostu na to, iż młody motocyklista wykonał kilka skoków pod rząd i nie opanował maszyny. Wszystko to był po prostu zwykły pech i zbieg okoliczności. Zaznacza jednak, iż po tych tragicznych wydarzeniach zwoła on spotkanie zarządu kluby, by omówić wypadek i sprawdzić, czy tor da się jeszcze bardziej zabezpieczyć.
Obiekt na chwilę obecną jest zamknięty. Nie wiadomo, czy w tym sezonie pojawią się na nim jeszcze jednoślady.
Źródło: Rtvnoord.nl