Dwóch Polaków ginie, trzeci trafia do aresztu
W sobotę doszło do wypadku na jednej z dróg w Leimuiden. Służby ratunkowe musiały wciągać z zatopionego pojazdu dwóch ciężko rannych pasażerów. Ich stan był krytyczny. Oboje zmarli później tego samego dnia. Trzecia osoba, która przeżyła wypadek, została zatrzymana przez policję.
W sobotę rano doszło do poważnego wypadku w Leimuiden. Z nieznanych dotąd przyczyn, jadący drogą Herenwe samochód, około godziny 6:15 wpadł do wody. Autem podróżowało trzech pasażerów. Niestety tylko jednemu udało się wydostać na brzeg. Pojazd opuścił 32-letni Polak. By wyciągnąć z auta pozostałą dwójkę naszych rodaków niezbędna była pomoc nurków straży pożarnej. Zaraz po tym, jak wyciągnięto ich z wraku, rozpoczęła się akcja reanimacyjna. Oboje zostali też zabrani w trybie pilnym do szpitala. Tam niestety po kilku godzinach lekarze przegrali walkę o ich życie. 34-letnia kobieta i mężczyzna w dotąd nieznanym wieku zmarli na skutek obrażeń i podtopienia.
Samochód z trójką Polaków ląduje w wodzie. Dwóch ginie, trzeciego zatrzumuje policja.
32-latek, który opuścił pojazd samodzielnie, nie doznał większych obrażeń. Mężczyzna ten został więc zatrzymany przez stróżów prawa i przewieziony na komendę, na której miał złożyć zeznania. Nieznane są bowiem okoliczności, w jakich doszło do wypadku. Na chwilę obecną trudno powiedzieć nawet czy doszło do wypadku, kolizji z innym pojazdem, zwierzęciem. Funkcjonariusze nie wykluczają również tego, że samochód znalazł się w wodzie z powodu brawury i nadmiernej szybkości, przez którą kierowca stracił panowanie nad pojazdem.
Służby nie informują także, czy jedyny obywatel Polski, który przeżył wypadek był kierowcą, czy pasażerem. Nie wiadomo również, czy ktokolwiek z tej trójki był pod wpływem narkotyków lub alkoholu. Policja być może poda te informacje wraz z oficjalnym raportem dotyczącym wypadku.
Śmiertelna przyroda
Holenderskie drogi, pomimo, iż uważane są za jedne z najlepszych w Europie, potrafią być również bardzo niebezpieczne. Wszystko dlatego, iż wzdłuż wielu z nich rosną drzewa, które stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo w przypadku wypadnięcia z drogi. Podobny problem stanowią również kanały i jeziora, które bardzo często od drogi odgradzają tylko 2-3 metry pobocza. W takiej sytuacji nawet niekiedy barierka nie potrafi uchronić przed tragedią. Taka sytuacja miała np. miejsce na początku tego roku. Osobowe Audi dachowało i wpadło do przydrożnego kanału. Wtedy śmierć ponieśli wszyscy jadący pojazdem Polacy.