Duch przegrywa z rynkiem mieszkaniowym

Duch przegrywa z rynkiem mieszkaniowym

Nie wszystkim jest dane odejść. Nie wszyscy ginąc lub umierając, przenoszą się na tamten świat. Niektórzy zostają tu na Ziemi jako duchy i zjawy. Nieszczęśnicy ci nierzadko są niejako przykuci do swoich domów. Chcieliby mieć w nich wieczny spokój. Niestety z racji na kryzys mieszkaniowy nie jest im to dane. Dziś o holenderskim rynku nieruchomości z dość niecodziennej perspektywy.

Czy duchy istnieją, czy nie, nie nam zagłębiać się w tę kwestię. Pewne jest jednak, iż w całej Holandii, jak i samej stolicy można odnaleźć wiele ponoć nawiedzonych, domów. By daleko nie szukać, dobrym przykładem jest tutaj Witsenhuis, dom po zmarłym malarzu Willemie Witsenie. Budynek ten nie stoi gdzieś w głębi lasu, nie jest on zapuszczoną ruderą, do której nikt nie chce się zbliżać. W nieruchomości mieszkają nowi najemcy. Jak wskazuje reporterom AD, Corrie Verkerk, autorka książki Amsterdam Spookhuizen, nowi domownicy mówią, iż co jakiś czas w domu giną różne rzeczy. Niektórzy zaś czują zimny dreszcz na plecach, jakby ktoś chciał ich zepchnąć ze schodów. „Szczęśliwcy” nawet widzieli ponoć ducha. Część się go boi, dla innych jest po prostu ciekawostką zabytkowego budynku.

 

Jeszcze bardziej przerażający

Jak wskazuje autorka, domów tego typu w stolicy, czy w całej Holandii jest naprawdę sporo. Wojna, zbrodnie w budynkach lub historie o nieszczęśliwej miłości sprawiają, iż z nieruchomościami tymi związane są straszne historie i legendy o duchach. Straszniejszy jednak od zjaw jest obecnie w Niderlandach kryzys mieszkaniowy. Brak lokali na rynku powoduje, iż niematerialny lokator coraz częściej nie stanowi problemu. Zdaniem Verkerk obecnie zakup lub sprzedaż nawiedzonego domu jest czymś normalnym. Ludzie po prostu widzą okazję, na własny kąt dla siebie. Myślą racjonalnie i nie wierzą w nadprzyrodzonych lokatorów.

Jak ustaliła autorka, podczas pisania swojej książki, potencjalny duch w budynku nie odstrasza lokatorów. „Większość ludzi bierze go na barki, postrzegają to jako miły dodatek. Rzadko rozmawiałam z kimś, kto naprawdę się bał. Myślę, że Holendrzy są na to trochę zbyt trzeźwomyślący”, mówi dziennikarzom.

 

Na plus

Czasem okazuje się, iż duch może pomóc nawet, gdy go tam nie ma. O takiej historii wspominał Ron Bakker z Makelaardij De Smelthe. Szukał on kupca dla opuszczonego, mocno zaniedbanego domu na odludziu. W budynku tym mieszkał dość ekscentryczny człowiek. Gdy zmarł, rodzina postanowiła sprzedać nieruchomość. Zanim to się jednak stało, budynek mocno podupadł. W efekcie agent otrzymał zarośnięty dom, z zabitymi deskami oknami, stojący w wysokiej trawie gdzieś w głębi lasu.

 

Coś dziwnego

W tym momencie, gdy zdjęcia pojawiły się w sieci (wraz z ogłoszeniem), historia zaczęła toczyć się własnym życiem. Ktoś powiedział, że budynek wygląda jak nawiedzony dom. Ktoś inny powiedział, że to jest przeklęty dom. Doszło do tego, iż wiele mediów podchwyciło tę historię. Budynek przez jakiś czas bezustannie pojawiał się w mediach. Ta reklama sprawiła w końcu, iż zapuszczona nieruchomość została sprzedana za kwotę znacznie wyższą, niż wynosiła cena wywoławcza.

 

Nie każdy zna historię

Inna sprawa to to, iż nie każdy zna historię. Niektórzy właściciele budynków zostali w nich, np. zamordowani. W efekcie lokalna społeczność bałaby się w nich mieszkać. Wystarczy jednak, iż przyjedzie ktoś z zewnątrz. Dla niego jest to po prostu dom, który może nabyć. Człowiek taki się nie zastanawia, gdzie jest wcześniejszy lokator. Ewentualnie pyta o hipotekę, stan rur, rzadko jednak chce poznawać losy byłych właścicieli. Jeszcze zaś rzadziej, gdy dowiaduje się, iż poprzedni lokator, np. się powiesił, rezygnuje z zakupu. Rynek bowiem jest po prostu zbyt mały, by można było pozwolić sobie na wybrzydzanie.

 

 

Źródło:  Ad.nl