Czasy się zmieniają, ale dobroć ludzka nie przemija

Czasy się zmieniają, ale dobroć ludzka nie przemija

Wielu z Was słyszało pewnie nie raz o zbiórkach organizowanych w Polsce, by osoba chora mogła jechać za granicę na operację ratującą życie. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku trzyletniego Marcela. Rodzina potrzebowała 80 000 euro, by dziecko mogło poddać się operacji. Dzięki dobremu sercu wielu ludzi udało się zebrać tę kwotę. Mieszkający w Holandii chłopiec dzięki zebranym środkom będzie mógł udać się na operację do Polski.

Rodzice Marcela skaczą z radości. Jeszcze szczęśliwsi są chyba tylko jego dziadkowie, którzy poruszyli praktycznie niebo i ziemię, by pomóc swojemu wnukowi. Ten bowiem urodził się z poważną wadą nóg, przez co nie miałby szans chodzić. Na szczęście w Polsce znaleźli się lekarze, którzy po zapoznaniu się z danymi medycznymi dziecka stwierdzili, że są w stanie mu pomóc. Pomoc ta ma sprawić nie tylko, iż Marcel będzie umiał samodzielnie się poruszać, ale jak zapewniają lekarze, nawet uprawiać sport.

 

80 000 euro

Problemem na drodze do spełnienia marzeń rodziny o zdrowiu chłopca były jednak pieniądze. 80 000 tysięcy euro. Skąd wziąć taką kwotę? W akcję zbiórki włączyli się dziadkowie Marcela Sanny (67) i Martin (71) Tazelaar z Kats. To oni zasłynęli na całą Holandię akcją sprzedaży oliebollenów (słodkie ciastko podobne do pączka) i placków z jabłkami piekąc i sprzedając prawie 700 sztuk. Oprócz tego zorganizowali jeszcze pchli targ, gdzie zyski z imprezy szły na konto rodziców dziecka, sprzedali zabytkowy zegar, czy zebrali koszulki piłkarskie z autografami do sprzedania. Wszystko, by pomóc trzylatkowi. Do akcji włączyła się również cała lokalna społeczność, szkoły, sklepy restauracje. Ludzie mieli jeden cel - pomóc chłopcu.

56 000 euro

Poruszając niebo i ziemię, dzięki wsparciu dobrych ludzi udało się uzbierać 56 000 euro na leczenie Marcela. Termin operacji zbliżał się wielkimi krokami. Do 16 lutego - terminu zabiegu, nie zostało zbyt wiele czasu. Rodzinie brakowało jednak nadal 24 tysięcy euro.
Wszystko zmienił jednak jeden telefon.

 

Telefon z "nieba"

Jak wspomina dziennikarzom PZC.nl dziadek Martin, na początku lutego odebrał on telefon z nieznanego numeru. Głos w słuchawce przedstawił się jako przedstawiciel Roompot, firmy z branży turystycznej, właściciela wielu parków wakacyjnych w Holandii i Europie. Głos w słuchawce był bardzo rzeczowy. Powiedział, iż ich firma dowiedziała się o akcji dziadków z mediów i chciałby pomóc. Zapytał się, ile pieniędzy udało się zebrać i ile jeszcze potrzebują. Gdy dowiedział się, że rodzinie brakuje 24 tysięcy euro, z radością przekaże na konto zbiórki całą brakującą sumę.

Teraz pozostaje jedynie trzymać kciuki, by zabieg się udał.

 

źródło: pzc.nl

źródło: omroepzeeland.nl