CNV – Symboliczne kary dla firm, które zatrudniają Polaków

Wielu z naszych czytelników zastanawia się, czemu polscy pracownicy tymczasowi nie otrzymują sprzętu ochronnego od pracodawcy, nawet jeśli istnieje ryzyko zakażenia się COVID-19. Sobotnie informacje, przekazane przez związek zawodowy CNV, zdają się po części odpowiadać na to pytanie. Okazuje się, iż przedsiębiorcy nie są za to albo wcale karani, albo kary te są wręcz symboliczne.

Najnowsze informacje CNV wskazują, że pracodawcy, którzy nie chronią odpowiednio swojego personelu, nie są za to w żaden sposób surowo karani. Związkowcy zauważają, że egzekwowanie przepisów dotyczących niebezpiecznej sytuacji epidemiologicznej w wielu zakładach na płaszczyźnie pracowniczej to fikcja. Praktycznie nikt nie ściga bowiem przedsiębiorców za brak wyposażenia ochronnego, zbyt małą odległość między pracownikami lub złą higienę.

 

Nierówność wobec prawa

 

„To niespotykane. Podczas gdy osoby prywatne są masowo karane za naruszenie wytycznych RIVM, firmy ‘uciekają od tańca’ (uciekają od odpowiedzialności- umywają ręce – redakcja)”, – mówi prezes CNV Piet Fortuin. Ponadto wskazuje on, iż według badań, dwa miliony holenderskich pracowników czuje się zagrożonych w swoim miejscu pracy. Ludzie wciąż wykonują powierzone im zadania, ale boją się o zdrowie z racji na wiele zaniechań swoich zwierzchników. Sytuacja ta dotyczy nie tylko małych prywatnych firm, ale też przedsiębiorstw działających w kluczowych dla  Królestwa Niderlandów sektorach. Wśród nich najbardziej skarżą się zatrudnieni w sektorze spożywczym i w centrach dystrybucyjnych. Tam z dala od oczu klientów i postronnych obserwatorów sytuacja często jest tragiczna.

W tych obszarach pracuje wielu naszych rodaków i pracowników tymczasowych z Europy Wschodniej. To oni między innymi na łamach naszej strony alarmują o swoim tragicznym losie i poważnych zaniedbaniach szefów. Wielu z nich z racji na nieznajomość języka i przepisów prawa nie wie bowiem, gdzie ma się zgłosić po pomoc.

 

Iluzoryczne kary.

Fortuin zauważa ponadto, że: „Fakt, że miejsce pracy wciąż nie jest bezpieczne, wynika z niewłaściwego egzekwowania (przepisów). Inspektorat SZW prawie nie egzekwuje, z łagodności wobec firm”. Działacz zauważa, że gdy służby takie jak inspekcje pracy wchodzą na teren zakładu z powodu nieprzestrzegania zasad epidemiologicznych, zwykle kończy się to upomnieniem lub w ostateczności karą w wysokości 4000 euro. Ta zaś w przypadku wielu dużych przedsiębiorstw jest tańsze, niż wprowadzenie wszystkich zasad związanych z higieną, odległością i środkami ochrony bezpośredniej. W takiej sytuacji nie można się dziwić postawie przedsiębiorców.

 

CNV uderza w państwo

Zdaniem prezesa CNV w Holandii doszło więc do wręcz kuriozalnej sytuacji. Jak wskazuje związkowiec, w ten weekend nałożono ponad 1800 mandatów na zwykłych ludzi naruszających zasady postępowania w czasie epidemii. Każdy z nich otrzymał prawie 400 euro mandatu. RIVM chce, by ludzie przestrzegali zasad. Problem jednak w tym, iż człowiek narażony jest i tak na ryzyko zarażenia, skoro w swoim zakładzie pracy lub na „polskim domku” wszelkie wytyczne chroniące pracownika to fikcja.

Z tego też względu CNV apeluje do władz o zaostrzone i faktyczne kontrole przemysłu. Związek rozumie, że kary uderzają w przedsiębiorców, którzy obecnie są często w ciężkiej sytuacji finansowej. Brak sankcji to jednak porzucenie i zignorowanie losu pracowników, będących de facto podstawą gospodarki w Holandii.

 

Wejdź na naszą stronę główną i zobacz co jeszcze dla Ciebie przygotowaliśmy.