Chciał się zabić, a pójdzie siedzieć

Chciał się zabić, a pójdzie siedzieć

Mężczyzna chciał popełnić samobójstwo. Jako sposób na zakończenie życia wybrał samochodową kolizję z drzewem. Nie udało mu się to. Teraz za to co zrobił pójdzie do więzienia na pięć lat. Jak to możliwe? Wszystko dlatego, iż razem z sobą na tamten świat chciał zabrać swojego syna.

37-letni Holender chciał dokonać tak zwanego samobójstwa rozszerzonego zabijając siebie i syna. Mężczyzna targnął się na życie swoje i dziecka 17 czerwca 2017 roku wjeżdżając w drzewo w Sint Hubert, w Brabancji.

 

Grill

Tego feralnego dnia ojciec wraz ze swoim 10-letnim synem byli na grillu u dziadka i babci. Chłopiec chciał nocować u dziadków. Rodzic jednak na to nie pozwolił. Powiedział on swojemu tacie, iż „zabierze się z synem”. W efekcie dziecko zostało zmuszone do wejścia do samochodu rodzica. 10-latek chciał jak zwykle usiąść z tyłu, ale tato nakazał mu zająć miejsce z przodu. Dziecko, jak wspominają dziadkowie, być może podejrzewając coś złego, starało się jeszcze uciec, wyszarpać się tacie, ale został wtedy uderzony przez ojca w twarz, co skończyło się złamaniem nosa.

 

Pod wpływem

Mężczyzna ruszył więc w drogę. Dziadkowie mimo tej awantury, mimo tego, iż mężczyzna wypił sześć albo siedem piw, nie zatrzymali go. Podczas jazdy rodzic miał cały czas krzyczeć na syna. Miał między innymi wykrzyczeć mu w twarz: „Dla mnie nic, dla mamy też nic”, czym nawiązywał do rozwodu z matką dziecka.

 

Wypadek

Następnie, jak wskazał podczas procesu prokurator, Holender przyśpieszył. Jechał z prędkością 130 kilometrów na godzinę po Wanroijseweg w Sint Hubert, drogą, przy której rosną potężne drzewa. Jak wykazało śledztwo, to właśnie tam pojazd prowadzony przez 37-latka otarł się o latarnie i jedno drzewo, by ułamki sekund później uderzyć czołowo w pień innego.

 

Cud

Trudno powiedzieć czy to dzięki wcześniejszym obcierkom, czy wyjątkowo bezpiecznej konstrukcji pojazdu, ale ojciec i dziecko przeżyli wypadek. Oboje byli w ciężkim stanie. Chłopiec do tej pory, mimo wielu operacji i lat rehabilitacji nie odzyskał pełnej sprawności. Lekarze wskazują, iż obecnie 16-letni młodzieniec już nigdy nie zagra w piłkę.

 

Kłamstwo

Holender zaprzeczał, jakoby celowo wjechał w drzewo. Podczas procesu również zeznania syna nie były całkowicie rzetelne i spójne ze sobą. Prokuratura, wskazując na samobójstwo rozszerzone, oparła się między innymi na zeznaniach matki chłopca i pielęgniarki. To właśnie im, będąc jeszcze w szpitalu, maluch miał powiedzieć przytoczone wyżej zdania. Zeznania kobiet stały się więc głównymi, ale nie jedynymi dowodami wskazującymi na to, iż mężczyzna chciał się zabić, pociągając za sobą syna.

 

Wyrok

Sąd wydając wyrok w sprawie, przyjął optykę prokuratora. Wskazał, iż 37-latek poważnie zagroził życiu i zdrowiu syna. Dodał również, iż pomimo tego, co się stało, mimo iż zrobił ze swojego dziecka kalekę, oskarżony nie wykazał ani żalu, ani wyrzutów sumienia. Nie bez znaczenia było również to, iż Holender nie stawił się nawet w sądzie na rozprawę. W efekcie zapadł wyrok skazujący w postaci 5 lat bezwzględnego pozbawienia wolności i dziesięciu lat zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych.

 

Źródło:  Ad.nl