Borsuki znów atakują, 50 tysięcy poszkodowanych każdego dnia

Borsuki znów dały o sobie znać. W połowie marca informowaliśmy państwa, iż ruch pociągów między fryzyjskimi miastami Workum i Stavoren został wstrzymany z racji tego, iż borsucze nory pod torowiskiem groziły katastrofą kolejową. Podobne problemy pojawiły się w tym tygodniu na trasie między Eindhoven a Den Bosch. Tam ruch został wstrzymany przynajmniej do następnego wtorku. Czy naprawdę nic nie da się zrobić z borsukami?

Paraliż

Tym razem „łupem” borsuków padła dużo bardziej ruchliwa trasa niż ta, o której pisaliśmy 15 marca. Pomiędzy Eindhoven a Den Bosch co godzinę kursuje sześć pociągów międzymiastowych i dwa sprinterskie. Teraz zaś ruch ten praktycznie przestał istnieć. Podróżnym zaleca się korzystanie z kolejowego objazdu przez Tilburg. Można to zrobić za pomocą pociągów znajdujących się standardowo w rozkładzie, jak również skorzystać z dodatkowego połączenia wahadłowego Eindhoven – Den Bosch, który kursuje raz na godzinę właśnie przez wspomniane wyżej miasto.

 

Problemy

Powód wstrzymania ruchu między Eindhoven a Den Bosch jest identyczny jak przy Workum i Stavoren. Ryzyko katastrofy kolejowej z racji zapadnięcia się torowiska. Kolejarze zapewniają, iż robią wszystko, by przywrócić połączenia. Problem jednak w tym, iż zajmie to kilka dni i nie wiadomo, czy borsuki nie rozkopią nasypu kilkaset metrów dalej, powodując podobne problemy.

 

I jeszcze więcej problemów

ProRail zarządca torów wskazując na wtorkową datę przywrócenia połączenia, ale nie gwarantuje, czy jest to termin ostateczny. By naprawić torowisko, trzeba pozbyć się borsuków. By to zrobić, należy mieć specjalne zgody. Nie można bowiem ich ot, tak złapać, czy wystrzelać. Są one chronione prawem w Holandii, tym bardziej, iż mają teraz okres rozrodczy.

 

Za późno

Borsuczy problem jest obecnie tak duży, że nawet ekolodzy nie wiedzą ile zwierząt żyje obecnie w rejonie Esch, gdzie doszło do uszkodzenia torowiska. Wszystko jednak można było przewidzieć. Jak wskazuje Stichting Das&Boom ostrzegał on bowiem ProRail już cztery lata temu, wskazując, iż z każdym rokiem będzie gorzej. Nikt ich jednak nie posłuchał i teraz podróżni czują tego efekty. Podobne alarmy wszczynała Holenderska Agencja Przedsiębiorczości, która jednak też nie została posłuchana.
ProRail, zamiast podjąć stosowne działania uzgodnione z rządem i ekologami, ograniczał tylko prędkość na zagrożonych odcinkach. Obecnie sytuacja jest już tak zła, że po torach strach jest puścić jakikolwiek pociąg nawet z najmniejszą prędkością.

Grupa robocza

Torowiska miała w teorii nadzorować specjalna grupa robocza monitorująca zachowanie borsuków. Jak jednak dowiedzieli się sami dziennikarze, jej członkowie byli zdumieni nagłymi, wiosennymi postępami tych ssaków i nie przewidzieli tak dużego osiadania torowiska.

Sytuacja jest więc patowa. Do jesieni trwa okres ochronny borsuków. Nie można im więc przeszkadzać (zgodnie z obowiązującymi obecnie przepisami). Co będzie na jesień? W sprawę włączył się również rząd. Sekretarz Stanu Vivianne Heijnen ds. Infrastruktury i Gospodarki Wodnej wskazuje, iż nie może być tak, iż każdego dnia ofiarami borsuków pada 50 000 pasażerów. Dlatego też problem tych zwierząt powinien być tak samo rozwiązany jak problem bocianów.
Jak to rozumieć? Bociany swego czasu wiły gniazda na słupach trakcyjnych linii kolejowych. To zaś powodowało zagrożenie nie tylko dla ptaków, ale i dla pasażerów. Dlatego też, mimo iż bocian jest w Holandii chroniony tak samo jak borsuk, ProRail ma prawo działać natychmiast gdy zobaczą, iż ten biało-czarny ptak zaczyna szykować się do wicia gniazda. Kolejarze mogą przesunąć gniazdo na specjalny maszt koło torowiska lub nawet, w skrajnym przypadku, zniszczyć gniazdo (jeśli jest na początku budowy, nie ma w nim młodych).

 

 

 

 

Źródło:  Nu.nl
Źródło:  Treinreiziger.nl