Bomba w pociągu jadącym z Nijmegen do Venlo
Funkcjonariusze policji rozpoczęli zorganizowaną, zakrojoną na szeroką skalę akcję z powodu podejrzenia, iż w pociągu z Nijmegen do Venlo znajduje się ładunek wybuchowy. Policjanci przypuszczali, iż jeden z pasażerów mógł mieć przy sobie granat ręczny.
Do zdarzenia doszło w środowy wieczór. Pociąg Arriva z około setką pasażerów został zatrzymany w Holthees, na północ od Venray. Maszynista zatrzymał skład na polecenie policji, po tym jak ta otrzymała wiadomość o możliwym ładunku wybuchowym w składzie. Funkcjonariusze zgromadzili duże siły, zarówno wśród swoich służb, jak i wśród jednostek ratunkowych. Mundurowi podejrzewali, iż owym ładunkiem jest granat odłamkowy. Jego eksplozja w składzie pełnym ludzi to prosty sposób na masakrę z wieloma rannymi i zabitymi. Dlatego też kierujący akcją woleli być gotowi na najgorsze.
Przeszukania
Gdy pociąg, około godziny 16, bezpiecznie się zatrzymał, do akcji weszli funkcjonariusze. Stróże prawa przeszukali nie tylko cały skład. Zdecydowali się także na zrewidowanie znajdujących się w nim pasażerów. Każdy, z około setki podróżnych, musiał zostać sprawdzony. Dopiero gdy okazało się, iż nie ma on przy sobie materiałów niebezpiecznych, mógł opuścić skład. Cała akcja, zarówno sprawdzanie osób znajdujących się w pociągu, jak i przeszukanie całej maszyny, trwało ponad trzy godziny. Po tym czasie pasażerowie mogli wrócić do składu i kontynuować mocno opóźnioną podróż. Jak wskazuje NS z powodu zajścia utrudnienia na trasie trwały aż do 20:15
Człowiek z granatem
Podczas akcji funkcjonariusze początkowo zatrzymali jedną osobę. Człowiek ten odzyskał jednak wolność kilka minut później. Gruntowe przeszukanie pociągu i podróżnych nic jednak nie dało. Oficerom nie udało się odnaleźć granatu ani żadnego innego ładunku wybuchowego.
Skąd w ogóle jednak te całe podejrzenia, iż w pociągu może być ładunek wybuchowy? Policja powołała się na jednego ze świadków z peronu w Nijmegen, który miał widzieć pasażera wnoszącego do pociągu coś, co wyglądało jak granat ręczny lub inny ładunek wybuchowy.
Zgrzyt
Cała sytuacja zakończyła się więc happy-endem. Wielu pasażerów przeżyło jednak chwile grozy. Większość z nich wskazuje, iż nagle do stojącego pociągu wpadli policjanci, którzy kazali wszystkim podnieść ręce do góry. Funkcjonariusze nie chcieli wdawać się w dyskusje, nie chcieli rozmawiać. Przekazali tylko cywilom, iż szukają pasażera, który może mieć ładunek wybuchowy. W tym momencie niektórzy w składzie ponoć wręcz pobledli.
Policja owszem przyznaje, iż w pewnym momencie doszło do lekkiej paniki, ale z racji na sytuację było to zrozumiałe. Cała zaś akcja przebiegła sprawnie i prawie nie użyto siły. Ta została wykorzystana, by wyłamać drzwi do jednej z toalet. Te były bowiem zamknięte i podejrzewano, że ktoś tam się ukrył. Gdy jednak drzwi puściły i środek pomieszczenia okazał się pusty, stało się jasne, iż jedynym co stawiało opór, był blokujący się zamek w drzwiach łazienki.
Źródło: Gelderlander.nl