Bomba pod domem ambasadora Izraela w Holandii

Bomba pod domem ambasadora Izraela w Holandii

We wtorek pod domem ambasadora Izraela w Królestwie Niderlandów było bardzo gorąco. Gospodarz znalazł tam bowiem paczkę, na którą nie czekał. Biorąc zaś pod uwagę nastroje wśród sporej części holenderskiego społeczeństwa, pojawiło się podejrzenie, iż jest to bomba. Ściągnięto więc policję, saperów, by finalnie okazało się, że wszystkiemu winny jest listonosz.

Dom przy Alexander Gogelweg w Hadze we wtorek o godzinie 20:30 został otoczony szczelnym, policyjnym kordonem. Stało się to po tym jak ktoś zauważył, iż jakiś człowiek przekładał przez płot rezydencji ambasadora paczkę, czy inny podejrzany przedmiot. Na miejsce natychmiast wysłano więc policję i saperów. Ci drudzy postanowili skorzystać z psiego nosa. Czworonóg zaś szczekaniem oznajmił, iż w pakunku może znajdować się materiał wybuchowy.

 

Rozbrajanie

Wszystko układało się więc w jedną spójną całość. Ludzie wściekli na działania Izraela w Palestynie postanowili podrzucić bombę pod dom ambasadora w Holandii. Ot kolejny krok po protestach i pikietach Palestyńczyków w Niderlandach.
W końcu, po ewakuacji postronnych zapadła wreszcie decyzja, by otworzyć paczkę i jeśli się da rozbroić ją na miejscu. Saperzy bardzo ostrożnie podeszli do ładunku i delikatnie zajrzeli do środka. Po chwili jednak przerwali działania. Okazało się, że czworonóg się mylił i w paczce nie ma nic co stanowiłoby jakiekolwiek zagrożenie. Akcja została zakończona i o godzinie 2 w nocy nie było już śladu bytności policji przed budynkiem.

 

Terroryzm

To nie był jednak koniec działań policji. By wprowadzić terror, nie trzeba bowiem zabijać, nie trzeba wysadzać nic w powietrze. Wystarczy zasiać strach, tak by ludzie bali się wychodzić z domów, by myśleli, że każdy ich dzień może być tym ostatnim. Ruszyło więc śledztwo, które miało ustalić, kto podrzucił paczkę i jakie były jego intencję.

Listonosz

Dochodzenie to potoczyło się bardzo szybko. Okazało się bowiem, iż paczki nie dostarczył jakiś zamaskowany terrorysta, a zwykły listonosz. Owszem listonosz też może być zamachowcem, ale tu sprawa była o wiele prostsza. Po gruntownym przyjrzeniu się przesyłce okazało się, iż była ona normalnie zaadresowana i miała trafić do sąsiadów ambasadora. Listonosz po prostu wioząc paczkę wieczorem, pomylił adres. Nie wiedział nawet, kim jest człowiek, na którego posesji zostawił przesyłkę.

 

Zarządzenie nadzwyczajne

Sytuacja ta więc okazała się zwykłą pomyłką. Wpisuje się jednak w stan zagrożenia, jaki odczuwają obywatele Izraela w Holandii. Dość bowiem powiedzieć, iż na terenie wokół ambasady tego kraju wprowadzono rozporządzenie nadzwyczajne. Oznacza to, iż policja może sprawdzać każdy samochód, nieruchomość czy pieszego znajdującego się w rejonie ambasady. Wszystko w obawie przed zamachem lub prowokacją.

 

 

Źródło:  AD.nl